Przywitanie kapitanów Manchesteru i Legii – Steve’a Bruce’a i Krzysztofa Iwanickiego.
Wyst\u0119p Legii w europejskich pucharach i ch\u0119\u0107 zaistnienia na rynku, sta\u0142y si\u0119 okazj\u0105 do podczepienia si\u0119 pod klub ró\u017Cnej ma\u015Bci biznesmenów, co by\u0142o przyczyn\u0105 sprzeczno\u015Bci interesów Legii, telewizji i agencji zajmuj\u0105cych si\u0119 reklamami. Zacz\u0119\u0142y si\u0119 gor\u0105czkowe przepychanki. Dla dru\u017Cyny przygotowano w\u0105tpliwej jako\u015Bci sprz\u0119t pi\u0142karski. „Z Andrzejem Grajewskim pojecha\u0142em do W\u0142och, by podpisa\u0107 kontrakt z firm\u0105 Lotto” – opowiada\u0142 Terlecki. „By\u0142o to niesamowite prze\u017Cycie. Legia b\u0119d\u0105ca bez grosza, potrafi\u0142a dogada\u0107 si\u0119 z Lotto i jeszcze otrzyma\u0107 fur\u0119 darmowego sprz\u0119tu” – powiedzia\u0142 by\u0142y mened\u017Cer Legii. Zapomnia\u0142 tylko doda\u0107, \u017Ce by\u0142y to w\u0105tpliwej jako\u015Bci koszulki w\u0142oskiej firmy. Poza tym sposób w jaki mened\u017Cer przewozi\u0142 je przez granic\u0119... ukryty pod sprz\u0119tem w baga\u017Cniku samochodu, mia\u0142 niewiele wspólnego z profesjonalizmem. Skoro pad\u0142o nazwisko Grajewskiego nie bez powodu b\u0119dzie przypomnienie, \u017Ce podczepiaj\u0105c si\u0119 pod Legi\u0119 umie\u015Bci\u0142 bezprawnie na koszulkach logo firmy „Mullermilch”. Poniewa\u017C z powa\u017Cnymi firmami nie mo\u017Cna praktykowa\u0107 takich rzeczy, w ostatniej chwili na zasadzie „partyzantki” dzia\u0142aczom Legii nakazano zaklei\u0107 owe logo, gro\u017C\u0105c finansowymi konsekwencjami.
Wobec powy\u017Cszego pi\u0142karze Legii wybiegali na boisko odziani w koszulki z wielkimi, bia\u0142ymi „ekranami” na piersiach. Poza k\u0142opotami ze sprz\u0119tem wielkie poruszenie w obozie Legii wywo\u0142a\u0142y przetargi na linii dzia\u0142acze-zawodnicy dotycz\u0105ce ewentualnych premii za awans do nast\u0119pnej rundy, co opisywa\u0142 na kartach swojej biografii Wojciech Kowalczyk. „Nikt nam, legionistom, przegrywaj\u0105cym nawet w polskiej lidze, nie dawa\u0142 szans na awans do pó\u0142fina\u0142u PZP. Gdy dzia\u0142acze us\u0142yszeli, \u017Ce chcemy negocjowa\u0107 premie za przej\u015Bcie Sampdorii, kpili z nas pod nosem. Ile chcecie? – zapytali. Gdyby\u015Bmy krzykn\u0119li, \u017Ce po milionie dolarów, by\u0142oby w porz\u0105dku, to by podpisali. Rzucili\u015Bmy sum\u0119 równie\u017C abstrakcyjn\u0105. ‘Je\u015Bli awansujemy, chcemy po dziesi\u0119\u0107 tysi\u0119cy dolarów na g\u0142ow\u0119’ – odpowiedzia\u0142 kapitan zespo\u0142u Krzysztof Budka. OK – pad\u0142a odpowied\u017A. OK, po prostu zwyk\u0142e OK. Jak gdyby nigdy nic – zgoda. No kochani, tu was mamy! Ju\u017C wtedy czu\u0142em, \u017Ce ta kasa b\u0119dzie moja. A dzia\u0142acze my\u015Bleli: ‘No, ogórki, spinajcie si\u0119 \u015Bmia\u0142o. Macie takie szanse na wygranie z Sampdori\u0105, jak Kowal na tytu\u0142 profesora’” – pisa\u0142 Kowalczyk.
W 73. minucie rezerwowy w tym meczu Leszek Pisz strzela g\u0142ow\u0105 bramk\u0119 na 1:1 i tonie w ramionach kolegów. W doliczonym czasie gry zwyci\u0119skiego gola strzela Jacek Bednarz. Gdzie jest ta Legia? W Lidze Mistrzów!
Tydzie\u0144 pó\u017Aniej, 20 czerwca, w ostatnim meczu sezonu 1991/1992 Legia na Stadionie Wojska Polskiego wygra\u0142a 1:0 z \u0141KS-em (bramka Jacka Sobczaka) i zajmuj\u0105c... 10 lokat\u0119 w lidze ostatecznie pozosta\u0142a w ekstraklasie. „W smutnych nastrojach wyjad\u0105 kibice warszawskiej Legii na wakacje” – podsumowywa\u0142 jeden z najgorszych sezonów Legii „PS”.
Na szcz\u0119\u015Bcie dla kibiców Legia mia\u0142a Wojciecha Kowalczyka, który zdobywaj\u0105c srebrny medal olimpijski na Igrzyskach w Barcelonie ’92, os\u0142odzi\u0142 wszystkim gorycz pi\u0142karskiego sezonu. Poza Wojtkiem medale koloru br\u0105zowego na IO zdobyli inni legioni\u015Bci, startuj\u0105cy w dru\u017Cynie floretu – Piotr Kie\u0142pikowski i Marian Sypniewski. Natomiast Andrzej Wro\u0144ski wywalczy\u0142 tytu\u0142 mistrza Europy w zapasach.
„Mój pierwszy dzie\u0144 na \u0141azienkowskiej? To by\u0142o wiosn\u0105 1992 roku. \u015Awieci\u0142o s\u0142o\u0144ce, Legia wygra\u0142a, ale nie przypominam sobie z kim. Wtedy ufundowali\u015Bmy nagrody – aparaty fotograficzne Kodaka – dla najlepszego zawodnika meczu. Pami\u0119tam, \u017Ce najwi\u0119cej aparatów otrzyma\u0142 Wojciech Kowalczyk. (...) Po tym spotkaniu mia\u0142o doj\u015B\u0107 do podpisania umowy sponsorskiej z Legi\u0105. Mia\u0142a to by\u0107 zupe\u0142nie nowa umowa – nie mieli\u015Bmy w \u017Cadnym stopniu by\u0107 nast\u0119pcami wcze\u015Bniejszych sponsorów” – tak na \u0142amach „PS” wspomina\u0142 swoje pocz\u0105tki z Legi\u0105 pó\u017Aniejszy jej w\u0142a\u015Bciciel Janusz Romanowski.
Dru\u017Cyna Legii przed meczem z mistrzem Anglii Blackburn Rovers w Lidze Mistrzów. W górnym rz\u0119dzie od lewej: Jacek Zieli\u0144ski, Marek Jó\u017Awiak, Maciej Szcz\u0119sny, Zbigniew Mandziejewicz, Rados\u0142aw Michalski, Jacek Bednarz. W dolnym rz\u0119dzie od lewej: Jerzy Podbro\u017Cny, Cezary Kucharski, Leszek Pisz, Ryszard Staniek, Grzegorz Lewandowski.
W dalszym ci\u0105gu „koksowej afery”, PZPN postanowi\u0142 zweryfikowa\u0107 zawody o mistrzostwo I ligi pomi\u0119dzy Legi\u0105 a Widzewem, jako walkower na korzy\u015B\u0107 Widzewa. Tak wi\u0119c Legii nie pozosta\u0142o nic innego jak tylko odwo\u0142anie od tej decyzji, co zreszt\u0105 uczyniono. Niestety, sprawa dopingu Romana Zuba nigdy nie zosta\u0142a wyja\u015Bniona. Oznacza\u0142a jednak dla niego koniec przygody z wielk\u0105 pi\u0142k\u0105. Roz\u017Calony Zub zarzeka\u0142 si\u0119, \u017Ce jest niewinny. Sugerowa\u0142, \u017Ce „dopingowa\u0142” si\u0119 inny zawodnik Legii, a z niego zrobiono koz\u0142a ofiarnego. Jaka by\u0142a prawda? Tego zapewne nie dowiemy si\u0119 ju\u017C nigdy. W tej sprawie pewne jest jedno – jest to jedna z najbardziej mrocznych kart w historii Legii.
Jeszcze nie zd\u0105\u017Cy\u0142 opa\u015B\u0107 kurz po „aferze dopingowej”, a dzia\u0142acze PZPN-u zgotowali Legii kolejn\u0105 zawieruch\u0119, jak\u0105 rozp\u0119tano po daj\u0105cym Legii mistrzostwo Polski zwyci\u0119stwie 6:0 nad Wis\u0142\u0105, 20 czerwca 1993 roku, w Krakowie. Dodatkowego smaczku w wy\u015Bcigu po mistrzostwo w sezonie 1992/1993 pomi\u0119dzy Legi\u0105 i \u0141KS-em, dodawa\u0142 równolegle rozgrywany mecz – w\u0142a\u015Bnie \u0141KS-u z Olimpi\u0105 Pozna\u0144. Prawd\u0119 mówi\u0105c wszyscy kibice w Polsce byli pewni kilku bramkowego zwyci\u0119stwa \u0142odzian nad Olimpi\u0105. W dodatku do \u0141odzi wybra\u0142a si\u0119 delegacja PZPN-u z... przygotowanymi wcze\u015Bniej medalami za mistrzostwo, by wr\u0119czy\u0107 je pi\u0142karzom \u0141KS-u. „Nic dziwnego, \u017Ce gdy dotar\u0142a do nas ta wiadomo\u015B\u0107 byli\u015Bmy w\u015Bciekli. Trudno opisa\u0107 jak wygl\u0105da mobilizacja ekipy. (...) W dodatku wiadomo, \u017Ce przeciwko nam b\u0119d\u0105 ’kr\u0119cone lody’. (...) Na boisko wyszli\u015Bmy tak zmobilizowani, \u017Ce mogli\u015Bmy roznie\u015B\u0107 ka\u017Cdy zespó\u0142 ligi” – wyja\u015Bnia\u0142 na \u0142amach swojej ksi\u0105\u017Cki Janusz Wójcik.
Legia Warszawa – Mistrz Polski, zdobywca Pucharu Polski i uczestnik Ligi Mistrzów w 1995 roku. W górnym rz\u0119dzie od lewej: Andrzej Kubica, Marek Jó\u017Awiak, Krzysztof Ratajczyk, Rados\u0142aw Michalski, Piotr Mosór, Jacek Zieli\u0144ski, Jacek Bednarz. W \u015Brodkowym rz\u0119dzie od lewej: Adam Fedoruk, Zbigniew Mandziejewicz, Grzegorz Szamotulski, Maciej Szcz\u0119sny, Tomasz Borkowski, Cezary Kucharski, Jacek Bednarz. W dolnym rz\u0119dzie od lewej: Jerzy Podbro\u017Cny, Tomasz Wieszczycki, Tomasz Unton, Joseph Aziz, Leszek Pisz, Grzegorz Lewandowski, Jacek Kacprzak i Ryszard Staniek.
Jedn\u0105 z najczarniejszych kart w 95-letniej historii Legii by\u0142a afera zwi\u0105zana z za\u017Cywaniem niedozwolonych \u015Brodków dopingowych przez pi\u0142karzy Legii. Pierwsza plotka o stosowaniu „koksu” przez legionistów obieg\u0142a trybuny stadionu przy \u0141azienkowskiej 6 czerwca 1993 roku, w przerwie meczu Legii z Szombierkami (4:0). Kibice lotem b\u0142yskawicy przekazywali sobie wiadomo\u015B\u0107 o przy\u0142apanych na niedozwolonym dopingu Romanie Zubie i Marku Jó\u017Awiaku. Chocia\u017C by\u0142a to plotka czu\u0107 by\u0142o pewne obawy. Co b\u0119dzie z Legi\u0105, je\u015Bli plotka oka\u017Ce si\u0119 prawd\u0105? – zastanawiano si\u0119. Ca\u0142e zamieszanie z „koksem” powsta\u0142o po pobraniu próbek moczu od zawodników Legii – Romana Zuba i Marka Jó\u017Awiaka – po meczu Legia – Widzew (2:1), rozegranym 8 maja 1993 roku. Najpierw jako podejrzanego w\u0142adze PZPN wskaza\u0142y Marka Jó\u017Awiaka, u którego stwierdzono podwy\u017Cszony poziom testosteronu, a potem dopiero o\u015Bwiadczono, \u017Ce sprawa z dopingiem dotyczy Romana Zuba. Wobec powy\u017Cszego zacz\u0119\u0142a si\u0119 istna wymiana pism. Legia pisa\u0142a: „W trakcie wizyty w Instytucie Sportu przedstawicieli klubu w sk\u0142adzie: dyrektor Artur Mazurek, lekarz pp\u0142k Stanis\u0142aw Machowski, okaza\u0142o si\u0119, \u017Ce nast\u0105pi\u0142a pomy\u0142ka. Zastrze\u017Cenie nie dotyczy zawodnika Jó\u017Awiaka, a Zuba. Informujemy, \u017Ce zawodnik Jó\u017Awiak przez okres tygodnia by\u0142 w klubie traktowany jak ’czarna owca’ i nieprzyjmowane od niego by\u0142y \u017Cadne t\u0142umaczenia”.
3 sierpnia 1997 roku. Legia z Superpucharem Polski po zwyci\u0119skim meczu z Widzewem \u0141ód\u017A (2:1) w Warszawie. Jedn\u0105 z bramek zdoby\u0142 nowy nabytek zespo\u0142u Kenneth Zeigbo, który od razu sta\u0142 si\u0119 ulubie\u0144cem warszawskich kibiców. Autorem drugiego gola by\u0142 Tomasz Soko\u0142owski.
Legia na szczeblu \u0107wier\u0107fina\u0142ów Champions League w sezonie 1995/1996 trafi\u0142a na mistrza Grecji – Panathinaikos Ateny. Mecz rozgrywany 6 marca 1996 roku mia\u0142 by\u0107 ozdob\u0105 inauguracji pi\u0142karskiej wiosny w Warszawie. Jednak za spraw\u0105 pogody sta\u0142o si\u0119 inaczej. Natarcie zimy na kilka dni przed meczem spowodowa\u0142o, \u017Ce murawa boiska zosta\u0142a skuta grub\u0105 warstw\u0105 lodu. By doprowadzi\u0107 boisko do stanu u\u017Cywalno\u015Bci, pó\u0142 tysi\u0105ca \u017Co\u0142nierzy skuwa\u0142o tafl\u0119 lodu pokrywaj\u0105c\u0105 boisko. Zabiegi te jednak nie przynios\u0142y oczekiwanych rezultatów. W takiej sytuacji zdecydowano si\u0119 na sól, która zrobi\u0142a swoje. Chocia\u017C na Legii „stawano na g\u0142owie”, by mecz odby\u0142 si\u0119 w Warszawie, to przybyli do stolicy Grecy ca\u0142y czas wyra\u017Cali swoje niezadowolenie krzycz\u0105c: „Jak mo\u017Cna tak przygotowa\u0107 boisko do Ligi Mistrzów? \u017B\u0105damy prze\u0142o\u017Cenia terminu!”. Arbiter i obserwator z ramienia UEFA nie pos\u0142uchali rozgor\u0105czkowanych Greków i 6 marca o godzinie 20 rozpocz\u0119to najwa\u017Cniejszy w historii Legii mecz. Niestety, o spotkaniu \u0107wier\u0107fina\u0142owym Ligi Mistrzów Legia – Panathinaikos Ateny mo\u017Cna powiedzie\u0107 tak: jakie boisko – taka gra. O dziwo w bardzo trudnych warunkach go\u015Bcie radzili sobie nie gorzej ni\u017C pi\u0142karze Legii i ostatecznie zremisowali 0:0. Niestety, wszystko co dobre z regu\u0142y szybko si\u0119 ko\u0144czy. Ate\u0144ski rewan\u017C, rozegrany 20 marca 1996 roku, bole\u015Bnie uzmys\u0142owi\u0142 wszystkim, \u017Ce w wielkiej pi\u0142ce nie liczy si\u0119 tylko strona sportowa. „Biedna” Legia nie pasowa\u0142a do elity, na co równie\u017C zwróci\u0142 uwag\u0119 rosyjski s\u0119dzia wyrzucaj\u0105c z boiska w pierwszych minutach gry legionist\u0119 Marcina Ja\u0142och\u0119, tym samym u\u0142atwiaj\u0105c zadanie Grekom, którzy wygrali 3:0 przerywaj\u0105c Legii sen o europejskiej pot\u0119dze.
Na przyj\u015Bcie takiego cz\u0142owieka jak Janusz Romanowski na \u0141azienkowskiej czekano jak na zbawienie. Prezes firmy Kodak zbudowa\u0142 w Warszawie dru\u017Cyn\u0119, która odnios\u0142a jedne z najwi\u0119kszych sukcesów w swojej historii na arenie mi\u0119dzynarodowej. Z prawej zast\u0119pca szefa klubu do spraw pi\u0142ki no\u017Cnej w ASPN Legia, nazywany w klubie "Szar\u0105 Eminencj\u0105", pu\u0142kownik Andrzej Szyma\u0144ski.
Pó\u0142fina\u0142owy mecz Legii z Sampdori\u0105 Genua, rozegrany 6 marca 1991 roku, zgromadzi\u0142 zaledwie 15 tysi\u0119cy widzów. Dziwn\u0105 tradycj\u0105 wspomnianych rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów by\u0142o to, \u017Ce pomimo renomy przeciwników, dobrej gry Legii i zaskakuj\u0105cych wyników, ani razu na Stadionie Wojska Polskiego nie zanotowano kompletu publiczno\u015Bci. Mecz z Sampdori\u0105 pi\u0142karze Legii rozpocz\u0119li bez kompleksów. Graj\u0105c z ogromnym sercem i po\u015Bwi\u0119ceniem, cz\u0119sto byli szybsi od graczy w\u0142oskich. W 9. minucie z powodu kontuzji boisko musia\u0142 opu\u015Bci\u0107 Andrzej \u0141atka. By\u0142a to bardzo du\u017Ca strata, poniewa\u017C \u0141atka w dru\u017Cynie odgrywa\u0142 znacz\u0105c\u0105 rol\u0119. Zast\u0105pi\u0142 go m\u0142odziutki Wojciech Kowalczyk (cho\u0107 nawet komentator Telewizji Polskiej poinformowa\u0142 widzów, \u017Ce na plac gry wchodzi... Artur Salamon), pi\u0142karz bez kompleksów, którego nazwisko ju\u017C wkrótce komentatorzy w ca\u0142ej Europie mieli wymienia\u0107 we wszystkich przypadkach. W ostatniej akcji przed przerw\u0105 Dariusz Czykier strza\u0142em g\u0142ow\u0105 pokona\u0142 bramkarza Sampdorii Gianluc\u0119 Pagliuk\u0119. Sensacja – 1:0 dla Kopciuszka z Warszawy, który nie przestraszy\u0142 si\u0119 milionerów z Genui! Jak si\u0119 okaza\u0142o gol Czykiera by\u0142 golem zwyci\u0119skim. Obro\u0144ca Pucharu Zdobywców Pucharów, czo\u0142owy zespó\u0142 Serie A, przegra\u0142 w Warszawie 0:1. Oczywi\u015Bcie znani ze swojej pysza\u0142kowato\u015Bci W\u0142osi twierdzili wszem i wobec, \u017Ce u siebie na kipi\u0105cym niczym wulkan stadionie Luigi Ferraris \u0142atwo odrobi\u0105 te niewielk\u0105 strat\u0119.
W porównaniu z tym jak Legia ugo\u015Bci\u0142a pi\u0142karzy Sampdorii w Warszawie (mieszkali w hotelu Victoria, który spe\u0142nia\u0142 najwy\u017Csze standardy), W\u0142osi przyj\u0119li legionistów mniej ni\u017C skromnie. Zakwaterowano ich w hotelu o standardzie dalekim od luksusu, lokuj\u0105c w ma\u0142ych i ciasnych pokoikach. W dodatku ekipie z Polski zapomniano... przydzieli\u0107 t\u0142umacza, co równie\u017C nie by\u0142o zbyt eleganckie ze strony gospodarzy.
Legia Warszawa – Mistrz Polski z roku 1993.
Zgodnie z przewidywaniami, 20 marca 1991 roku, W\u0142osi przy og\u0142uszaj\u0105cym dopingu swoich tifosi z furi\u0105 rzucili si\u0119 na legionistów. Mieli przewag\u0119, ale pi\u0142karze Legii bardzo umiej\u0119tnie si\u0119 bronili, przeszkadzaj\u0105c im na ca\u0142ym boisku, a swojej szansy szukaj\u0105c w kontrataku. W 20. minucie nadarzy\u0142a si\u0119 taka okazja Wojciechowi Kowalczykowi, który maj\u0105c „na plecach” dwóch W\u0142ochów wpad\u0142 w pole karne, zrobi\u0142 co trzeba i po chwili uton\u0105\u0142 w ramionach kolegów. Sensacja – 1:0 dla Legii! W drugiej po\u0142owie nadal szale\u0144czo atakowali W\u0142osi. Kiedy wydawa\u0142o si\u0119, \u017Ce utrata bramki przez Legi\u0119 jest tylko kwesti\u0105 czasu... Kowalczyk podwy\u017Cszy\u0142 na 2:0. Stadion zamar\u0142. W\u0142osi jednak nie rezygnowali, w efekcie czego Mancini (w 67. minucie, po b\u0142\u0119dzie Jacka B\u0105ka) strzeli\u0142 na 1:2. Minuty bieg\u0142y, a napór W\u0142ochów nie s\u0142ab\u0142. Na szcz\u0119\u015Bcie legioni\u015Bci grali bezb\u0142\u0119dnie. Wielki mecz rozgrywa\u0142 bramkarz Maciej Szcz\u0119sny. Doskonale broni\u0142 w wielu nieprawdopodobnych sytuacjach. Niestety, skapitulowa\u0142 w 87. minucie po pi\u0119knym strzale Viallego i by\u0142o ju\u017C tylko 2:2. Wtedy zacz\u0105\u0142 si\u0119 dramat. Prowokowany przez ca\u0142e spotkanie Szcz\u0119sny zosta\u0142 uderzony przez Manciniego, nie wytrzyma\u0142 i odda\u0142. W konsekwencji ujrza\u0142 czerwony kartonik, gdy\u017C mia\u0142 ju\u017C na koncie \u017Có\u0142t\u0105 kartk\u0119. Po opuszczeniu bramki przez Szcz\u0119snego jego miejsce mi\u0119dzy s\u0142upkami zaj\u0105\u0142 obro\u0144ca Marek Jó\u017Awiak. „Kiedy trenerzy wskazali na mnie, \u017Cebym stan\u0105\u0142 w bramce, nie waha\u0142em si\u0119 ani przez moment, tylko przebra\u0142em si\u0119 w strój Ma\u0107ka” – wyzna\u0142 przed kamerami „Beret”. Trzy ostatnie minuty tego spotkania by\u0142y chyba jednymi z najbardziej dramatycznych w dziejach dru\u017Cyny pi\u0142karskiej Legii. Pi\u0142ka by\u0142a przez ca\u0142y czas na polu karnym „wojskowych”, ale ani razu nie wpad\u0142a do bramki strze\u017Conej przez Jó\u017Awiaka. Koniec meczu i sensacja – Legia w pó\u0142finale rozgrywek o PZP! By\u0142 to najwi\u0119kszy sukces legionistów od 1970 roku. Sampdoria Genua, obro\u0144ca trofeum, za burt\u0105! Tego si\u0119 nikt w Europie nie spodziewa\u0142. Wielu fachowców dotychczasowy sukces Legii w rozgrywkach o PZP ‘91 potraktowa\u0142o jako przypadek. Zastanawiano si\u0119 do jakiego momentu b\u0119dzie trwa\u0142 serial sensacji z udzia\u0142em „wojskowych”, jakiego kalibru niespodziank\u0119 s\u0105 w stanie sprawi\u0107 ch\u0142opcy z \u0141azienkowskiej. Czy uda si\u0119 im skopiowa\u0107 osi\u0105gni\u0119cie Górnika, finalisty edycji o PZP ‘70?
Wyk\u0142adaj\u0105c swoje pieni\u0105dze lub cz\u0119\u015Bciej pieni\u0105dze firm, których byli prezesami, rozpocz\u0119li now\u0105 epok\u0119 w historii polskiego futbolu, staj\u0105c si\u0119 pierwszymi sponsorami pi\u0142karskich klubów. W Legii takim „dobrodziejem” by\u0142 Janusz Romanowski.
\",\"index\":2,\"kind\":\"text\"},{\"type\":\"component\",\"id\":\"1140\",\"content\":\"Genua, 20 marca 1991 roku. Legioni\u015Bci na s\u0142ynnym stadionie Luigi Ferraris chwil\u0119 przed rewan\u017Cowym meczem w 1/4 fina\u0142u o PZP z Sampdori\u0105 Genua (2:2).
„Je\u015Bli klub nie jest w stanie utrzyma\u0107 dyscypliny w\u015Bród dwudziestolatków, to niech w ogóle da za wygran\u0105. Daje wi\u0119c za wygran\u0105 i dalej jest bezradny. W tym momencie, kiedy pi\u0142karz czuje, \u017Ce ju\u017C osi\u0105gn\u0105\u0142 pewien poziom i do\u015B\u0107 dobrze brzmi jego nazwisko, \u017Ce mo\u017Ce do pewnej granicy bezkarnie rozrabia\u0107, wówczas nie ma takiej si\u0142y, która by go od tego powstrzyma\u0142a” – ten cytat z ksi\u0105\u017Cki Roberta Zolsta „Pi\u0142karze sportowcy”, jak ula\u0142 pasowa\u0142 do okoliczno\u015Bci pora\u017Cki Legii w meczu z Lechem (1:3) o Superpuchar w 1990 roku.
Wówczas to w\u0142a\u015Bnie pi\u0142karze Legii o dobrze brzmi\u0105cych nazwiskach, liderzy dru\u017Cyny – Leszek Pisz i Dariusz Czykier – w przeddzie\u0144 tak wa\u017Cnego meczu do rana raczyli si\u0119 alkoholem. „Przed meczem o Superpuchar w Bydgoszczy poda\u0142em sk\u0142ad dzie\u0144 wcze\u015Bniej, ale na dwie godziny przed spotkaniem Pisza i Czykiera musia\u0142em wyrzuci\u0107. Dotar\u0142o do mnie gdzie byli i co robili, pomimo tego, \u017Ce kry\u0142 ich Andrzej \u0141atka. By\u0142 jeszcze z nimi Jacek B\u0105k, tylko \u017Ce to by\u0142 jego pierwszy raz. Dlatego mu darowa\u0142em. Powiedzia\u0142em tylko: ‘Jacek, jeszcze raz i wylecisz’. Czykierowi i Piszowi powiedzia\u0142em: ‘Panowie, ten sezon dogramy do ko\u0144ca, a nowy zagramy bez was. Nie mam w stu procentach przekonania, \u017Ce jak b\u0119dziemy gra\u0107 bardzo wa\u017Cny mecz to wy nie zawiedziecie, bo jeste\u015Bcie nieodpowiedzialni’” – mówi\u0142 w wywiadzie dla NL ówczesny trener Legii W\u0142adys\u0142aw Stachurski.
Wówczas to w\u0142a\u015Bnie pi\u0142karze Legii o dobrze brzmi\u0105cych nazwiskach, liderzy dru\u017Cyny – Leszek Pisz i Dariusz Czykier – w przeddzie\u0144 tak wa\u017Cnego meczu do rana raczyli si\u0119 alkoholem. „Przed meczem o Superpuchar w Bydgoszczy poda\u0142em sk\u0142ad dzie\u0144 wcze\u015Bniej, ale na dwie godziny przed spotkaniem Pisza i Czykiera musia\u0142em wyrzuci\u0107. Dotar\u0142o do mnie gdzie byli i co robili, pomimo tego, \u017Ce kry\u0142 ich Andrzej \u0141atka. By\u0142 jeszcze z nimi Jacek B\u0105k, tylko \u017Ce to by\u0142 jego pierwszy raz. Dlatego mu darowa\u0142em. Powiedzia\u0142em tylko: ‘Jacek, jeszcze raz i wylecisz’. Czykierowi i Piszowi powiedzia\u0142em: ‘Panowie, ten sezon dogramy do ko\u0144ca, a nowy zagramy bez was. Nie mam w stu procentach przekonania, \u017Ce jak b\u0119dziemy gra\u0107 bardzo wa\u017Cny mecz to wy nie zawiedziecie, bo jeste\u015Bcie nieodpowiedzialni’” – mówi\u0142 w wywiadzie dla NL ówczesny trener Legii W\u0142adys\u0142aw Stachurski.
Legioni\u015Bci schodz\u0105 do szatni po "zwyci\u0119skim remisie" z Sampdori\u0105.
Trener Stachurski dla „rozbrykanych” pi\u0142karzy Legii okaza\u0142 si\u0119 wymagaj\u0105cym szkoleniowcem, co wielu z nich niezbyt przypad\u0142o do gustu. Nie lubi\u0142a go zw\u0142aszcza „grupa bankietowa”. Chc\u0105c jednak gra\u0107 musieli zmusi\u0107 si\u0119 do wysi\u0142ku. Ci, którzy tego nie rozumieli i nie przyk\u0142adali si\u0119 do treningów nie mieli \u0142atwego \u017Cycia. „Wol\u0119, \u017Ceby zawodnicy mówili o mnie – by\u0142 skur... em, ale zdobyli\u015Bmy z nim to i to” – obja\u015Bnia\u0142 swoje relacje z zawodnikami trener Stachurski.
Zdobywaj\u0105c po raz drugi z rz\u0119du Puchar Polski biedna jak „mysz ko\u015Bcielna” Legia tak jak rok wcze\u015Bniej wywalczy\u0142a sobie prawo startu w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów. W pierwszej rundzie przeciwnikiem Legii by\u0142a dru\u017Cyna zdobywcy Pucharu Luksemburga Swift Hesperange. Na wyje\u017Adzie legioni\u015Bci m\u0119czyli si\u0119 niemi\u0142osiernie, cho\u0107 wynik 3:0 dla „wojskowych” sugeruje raczej g\u0142adk\u0105 przepraw\u0119. Ostatecznie w „spacerku” z luksemburczykami legioni\u015Bci strzelili sze\u015B\u0107 bramek nie trac\u0105c \u017Cadnej.
Wojciech Kowalczyk – bohater z Genui.
W drugiej rundzie los nie by\u0142 dla Legii ju\u017C tak \u0142askawy. Podczas losowania w Zurychu „sierotka” wyci\u0105gn\u0119\u0142a obok Legii kul\u0119 z nazw\u0105 dru\u017Cyny zdobywcy Pucharu Szkocji – FC Aberdeen. „\u017Barty si\u0119 sko\u0144czy\u0142y, zacz\u0119\u0142y si\u0119 schody” – tak komentowano wyniki losowania. Wielu kibiców nie dawa\u0142o Legii wi\u0119kszych szans na pokonanie teoretycznie mocniejszego i bardziej utytu\u0142owanego przeciwnika z Wysp. Nie inaczej zareagowali sami pi\u0142karze: „My z tego Aberdeen nie wyjedziemy przez tydzie\u0144. Jak oni nas wkr\u0119c\u0105 w muraw\u0119, to w\u0142a\u015Bnie tydzie\u0144 b\u0119dziemy si\u0119 z tego boiska wykr\u0119ca\u0107” – mówi\u0142 po obejrzeniu na wideo meczu Aberdeen – Glasgow Rangers obro\u0144ca Legii Arkadiusz Gmur. Przed meczem ze Szkotami pi\u0142karze Legii pojechali na zgrupowanie do Wyszkowa. O biedzie ówczesnej Legii niech \u015Bwiadczy fakt, \u017Ce po to by pi\u0142karze mogli ogl\u0105da\u0107 ta\u015Bmy z meczami przeciwnika, na g\u0142owie musia\u0142 stawa\u0107 kierownik dru\u017Cyny Bogus\u0142aw \u0141obacz. Kolorowy telewizor i magnetowid po\u017Cycza\u0142 od swojego kolegi, a nast\u0119pnie przywozi\u0142 je swoim maluchem na zgrupowanie.
Kiedy pi\u0142karze przygotowywali si\u0119 do meczu z Aberdeen w Wyszkowie w\u015Bród kibiców w Warszawie mówiono, \u017Ce tylko cud mo\u017Ce uratowa\u0107 legionistów od pora\u017Cki. Ale czy tylko cud? Mo\u017Ce wystarczy\u0142aby twarda r\u0119ka trenera i odpowiednia motywacja by ten cud nast\u0105pi\u0142? „Ja im nie musia\u0142em wiele t\u0142umaczy\u0107. Zespó\u0142 sk\u0142ada\u0142 si\u0119 z pi\u0142karzy na tyle do\u015Bwiadczonych, \u017Ce sami wyczuli nadarzaj\u0105c\u0105 si\u0119 okazj\u0119” – wyja\u015Bnia\u0142 metamorfoz\u0119 dru\u017Cyny Stachurski. „Zdawali sobie spraw\u0119, \u017Ce dla wielu z nich pokazanie si\u0119 w Europie b\u0119dzie ostatni\u0105 szans\u0105 na podpisanie kontraktu z zachodnim klubem” – mówi\u0142 trener. O tym \u017Ce mia\u0142 racj\u0119 sympatycy Legii mogli przekona\u0107 si\u0119 po pierwszym meczu rozegranym w Aberdeen, gdzie Legia zremisowa\u0142a 0:0, co by\u0142o ma\u0142\u0105 sensacj\u0105 tych rozgrywek. By\u0142o te\u017C zapowiedzi\u0105 tego, \u017Ce dawno zapomniana w pi\u0142karskim \u015Bwiecie Legia znów zatrz\u0119sie Europ\u0105.
Przed ostatni\u0105 kolejk\u0105 sezonu 1992/1993 Legia i \u0141KS mia\u0142y po 47 punktów. Za nimi znajdowa\u0142 si\u0119 Lech, maj\u0105c oczko mniej. Wszystkie dru\u017Cyny mia\u0142y szanse na mistrzostwo. Legia gra\u0142a w Krakowie z Wis\u0142\u0105 (z prawej kapitan Leszek Pisz), za\u015B \u0141KS z Olimpi\u0105. Legioni\u015Bci wygrali 6:0, a \u0142odzianie... 7:1. Mistrzem Polski zosta\u0142a Legia, ale kilkana\u015Bcie dni pó\u017Aniej tytu\u0142 odebra\u0142 jej PZPN i... przyzna\u0142 go Lechowi.
Wkrótce okaza\u0142o si\u0119, \u017Ce na drodze Legii do powtórzenia jedynego w historii polskiego futbolu – awansu do fina\u0142u o PZP – stan\u0105\u0142 renomowany Manchester United, zespó\u0142 wielu znakomitych pi\u0142karzy, wielokrotnych reprezentantów Anglii i nie tylko. Jeszcze zanim pi\u0142karze Legii wybiegli przeciwko Manchesterowi na boisko, odbyli z dzia\u0142aczami klubu identyczn\u0105 rozmow\u0119 na temat premii jak przed rywalizacj\u0105 z Sampdori\u0105. Pewni swego pi\u0142karze, \u017Ce ponownie zostan\u0105 przez dzia\u0142aczy Legii potraktowani jak frajerzy, tym razem za\u017C\u0105dali... po 20 tysi\u0119cy dolarów na g\u0142ow\u0119. Niestety, przeliczyli si\u0119, poniewa\u017C premie za wygran\u0105 z Sampdori\u0105 mocno uszczupli\u0142y bud\u017Cet, a w dodatku wzmog\u0142y wiar\u0119 w umiej\u0119tno\u015Bci legionistów. Ostatecznie (z dzia\u0142aczami negocjowa\u0142 pochodz\u0105cy z Krakowa kapitan Legii Krzysztof Budka) awans do fina\u0142u o PZP wyceniono na 15 tysi\u0119cy dolarów na g\u0142ow\u0119.
W pojedynku biegowym z obro\u0144c\u0105 Wis\u0142y Kraków legionista Krzysztof Ratajczyk.
Po raz kolejny zagadk\u0105 in minus wyst\u0119pów Legii o PZP ’91, by\u0142a frekwencja na Stadionie Wojska Polskiego. Dlaczego pomimo olbrzymiej rangi spotkania, s\u0142awy i klasy rywala, na trybunach zasiad\u0142o tylko... 16 tysi\u0119cy widzów, z czego dwa tysi\u0105ce to byli fani Manchesteru? Kibice MU zape\u0142nili ca\u0142\u0105 po\u0142ow\u0119 trybuny krytej od strony zegara i szybko zaintonowali kilka swoich przy\u015Bpiewek sprawiaj\u0105c, \u017Ce nad stadionem rozleg\u0142 si\u0119 szmer zachwytu. Legia do gry z Manchesterem przyst\u0119powa\u0142a w os\u0142abieniu. Kontuzjowani byli Krzysztof Budka i Dariusz Kubicki, a z powodu czerwonej kartki otrzymanej w Genui nie móg\u0142 wyst\u0105pi\u0107 Maciej Szcz\u0119sny. Obrona by\u0142a wi\u0119c powa\u017Cnie zdekompletowana, co mia\u0142o kolosalne znaczenie je\u015Bli chodzi o wynik spotkania. Pierwsze minuty to nieznaczna przewaga go\u015Bci. Z tym, \u017Ce z biegiem czasu ta przewaga systematycznie ros\u0142a. Tak by\u0142o do 38. minuty, kiedy po jednej z kontr legionistów Jacek Cyzio – ku zaskoczeniu ca\u0142ej defensywy rywali – strzeli\u0142 na 1:0 dla Legii! Na stadionie zapanowa\u0142 trudny do opisania sza\u0142. Niestety, rado\u015B\u0107 z tej bramki trwa\u0142a krótko, poniewa\u017C pi\u0142karze Legii cieszyli si\u0119... zbyt d\u0142ugo. Konsekwencj\u0105 nadmiernej rado\u015Bci po zdobyciu bramki by\u0142a jej strata. Ten gol doda\u0142 animuszu Anglikom. W dodatku w g\u0142upi sposób dru\u017Cyn\u0119 os\u0142abi\u0142 Marek Jó\u017Awiak, który po nonszalanckim zagraniu i stracie pi\u0142ki faulowa\u0142 wychodz\u0105cego na czyst\u0105 pozycj\u0119 Marka Hughesa, za co otrzyma\u0142 czerwon\u0105 kartk\u0119 i musia\u0142 opu\u015Bci\u0107 boisko. „By\u0142em w\u015Bciek\u0142y na Marka, ale jak zobaczy\u0142em jak p\u0142acze w szatni, zrobi\u0142o si\u0119 mi go \u017Cal” – powiedzia\u0142 ogl\u0105daj\u0105cy mecz z trybun Maciej Szcz\u0119sny. W tej sytuacji dalsze bramki dla Anglików by\u0142y ju\u017C tylko kwesti\u0105 czasu. W 54. minucie Mark Hughes podwy\u017Cszy\u0142 na 2:1, a gol w 67. minucie na 3:1 Steva Bruce’a, by\u0142 postawieniem przez Manchester kropki nad i. W tym momencie szanse awansu Legii do fina\u0142u rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów zmala\u0142y do zera.
15 czerwca 1994 roku. Pi\u0142karze Legii remisuj\u0105c z Górnikiem Zabrze na Stadionie Wojska Polskiego 1:1 zdobyli tytu\u0142 mistrzowski. Bramk\u0119 na wag\u0119 remisu zdoby\u0142 w 69. minucie meczu Adam Fedoruk. Krzysztof Ratajczyk walczy o pi\u0142k\u0119 z obro\u0144c\u0105 zabrzan Jackiem Grembockim (po lewej).
„Serdecznie witamy na pok\u0142adzie samolotu pi\u0142karzy Legii, lec\u0105cych na mecz z Manchesterem United” – tymi s\u0142owami stewadresa Brytyjskich Linii Lotniczych powita\u0142a na pok\u0142adzie Boeinga 757 ekip\u0119 Legii, udaj\u0105c\u0105 si\u0119 na rewan\u017C do Manchesteru. Niestety, jak si\u0119 pó\u017Aniej mia\u0142o okaza\u0107 podobnych uprzejmo\u015Bci podczas lotu by\u0142o coraz mniej. To za spraw\u0105 sekretarza generalnego klubu, który przy ka\u017Cdym przej\u015Bciu przez pok\u0142ad stewardesy serwuj\u0105cej drinki pilnowa\u0142, by go nie omin\u0119\u0142a i by ma\u0142ych plastikowych buteleczek z napitkiem nie odkr\u0119ca\u0142a, a dawa\u0142a mu nienaruszone. Po którym\u015B razie, kiedy szef Legii podniós\u0142 r\u0119k\u0119, \u017Ce chce nie odkr\u0119conego drinka, spokojna do tej pory stewardesa zdenerwowa\u0142a si\u0119 i przynios\u0142a mu ca\u0142y karton. Oczywi\u015Bcie pan pu\u0142kownik nie rozumiej\u0105c ironii by\u0142 bardzo szcz\u0119\u015Bliwy. Pozostali cz\u0142onkowie ekipy wstydz\u0105c si\u0119 zachowania swojego szefa niemal nie sp\u0142on\u0119li ze wstydu.
Na szcz\u0119\u015Bcie pi\u0142karze pokazali si\u0119 z dobrej strony remisuj\u0105c na Old Trafford 1:1. By jak najbardziej dok\u0142adnie przywróci\u0107 atmosfer\u0119 tamtego wydarzenia, nale\u017Cy przytoczy\u0107 kilka zda\u0144 z ksi\u0105\u017Cki „Kowala”. „Wlepili nam gola, potem my strzelili\u015Bmy. Jacek B\u0105k wybi\u0142 pi\u0142k\u0119 na uwolnienie, w kierunku Pallistera. Wzi\u0105\u0142em go na plecy, przyj\u0105\u0142em pi\u0142k\u0119 na klat\u0119, on mnie gdzie\u015B tam kopn\u0105\u0142, ale pi\u0142ki nie wybi\u0142. Pojecha\u0142em na szybko\u015Bci. By\u0142em sam na sam. ’Gdzie strzela\u0107?’ – to by\u0142a pierwsza my\u015Bl. ’W d\u0142ugi!’ – to by\u0142a druga. No to strzeli\u0142em w d\u0142ugi... Pi\u0142ka polecia\u0142a mi\u0119dzy nogami bramkarza w sam \u015Brodek. Có\u017C, troch\u0119 fartu te\u017C trzeba mie\u0107” – pisa\u0142 bohater spotkania Wojciech Kowalczyk. Strzelaj\u0105c gola na 1:1 m\u0142odziutki legionista uciszy\u0142 Old Trafford. To czego dokona\u0142 ten m\u0142odzian, by\u0142o niepoj\u0119te dla 70. tysi\u0119cy fanów United. Dla Kowalczyka by\u0142a to chwila, w której zapisa\u0142 si\u0119 w licz\u0105cej 95 lat historii Legii, jako jedyny warszawiak, zdobywca bramki na szczeblu pó\u0142fina\u0142u rozgrywek o europejskie puchary.
Dru\u017Cyna Legii przed meczem fina\u0142owym o Puchar Polski z \u0141KS (2:0) w 1994 roku: Jerzy Podbro\u017Cny, Grzegorz Lewandowski, Jacek Bednarz, Zbigniew Mandziejewicz, Krzysztof Ratajczyk, Jacek Zieli\u0144ski, Piotr Mosór, Marcin Mi\u0119ciel, Marek Jó\u017Awiak, Maciej Szcz\u0119sny i Leszek Pisz.
Legia, cho\u0107 nie zakwalifikowa\u0142a si\u0119 do fina\u0142u o Puchar Zdobywców Pucharów i tak uzyska\u0142a wi\u0119cej ni\u017C ktokolwiek móg\u0142 przypuszcza\u0107. O tym jak daleko mentalnie byli\u015Bmy od Europy i wielkiego \u015Bwiata, udowodni\u0142 wszystkim w drodze powrotnej ówczesny rzecznik prasowy klubu, który chc\u0105c zarobi\u0107 na wyje\u017Adzie do Manchesteru... zgarnia\u0142 z hotelu wszystko, co mo\u017Cna by\u0142o wynie\u015B\u0107. Myde\u0142ka, d\u017Cemiki ze \u015Bniada\u0144, owoce i mase\u0142ka, poupycha\u0142 w dwóch reklamówkach. Przesadzi\u0142 jednak z konsumpcj\u0105 mocnych trunków, w efekcie czego na lotnisku upu\u015Bci\u0142 jedn\u0105 z reklamówek wysypuj\u0105c ca\u0142\u0105 zawarto\u015B\u0107 i daj\u0105c tym samym ubaw ludziom znajduj\u0105cym si\u0119 na lotnisku, upokarzaj\u0105c jednocze\u015Bnie pozosta\u0142ych cz\u0142onków ekipy.
W tym\u017Ce 1991 roku, pi\u0142karze Legii po sukcesach pucharowych, graj\u0105c przeci\u0119tnie w lidze, potrafili doprowadzi\u0107 swoich kibiców do rozpaczy. Kiedy ju\u017C nadszed\u0142 moment i wydawa\u0142o si\u0119, \u017Ce zrobi\u0105 wszystko, by ponownie wystartowa\u0107 w rozgrywkach o europejskie puchary, zatrzymali si\u0119 jak wryci i przegrali fina\u0142 o Puchar Polski. 22 czerwca 1991 roku w Piotrkowie Trybunalskim, w finale „wojskowi” przez wi\u0119ksz\u0105 cz\u0119\u015B\u0107 spotkania grali sennie, najzwyczajniej w \u015Bwiecie zawalaj\u0105c mecz. Ulegli GKS Katowice 0:1.
9 sierpnia 1995 roku. Eliminacje do Ligi Mistrzów, mecz Legia – IFK Goeteborg (1:0). W 49. minucie Jerzy Podbro\u017Cny zdobywa zwyci\u0119sk\u0105 bramk\u0119 z rzutu karnego.
Po pora\u017Cce w finale o Puchar Polski ‘91, legioni\u015Bci stracili szans\u0119 na ponowne pokazanie si\u0119 pi\u0142karskiej Europie. Wobec takiego obrotu sprawy trener W\u0142adys\u0142aw Stachurski skorzysta\u0142 z okazji propozycji kontraktu i uda\u0142 si\u0119 do Zjednoczonych Emiratów Arabskich podejmuj\u0105c prac\u0119 za „petrodolary”. Sched\u0119 po nim przej\u0105\u0142 niedo\u015Bwiadczony i nieznany szerszemu gronu kibiców Krzysztof Etmanowicz, który do tej pory pracowa\u0142 z rezerwami Legii. Tym samym run\u0105\u0142 w Legii \u015Bwiat obiecanych kibicom przez fundacj\u0119 „Warsfutbol”... z\u0142otych gór. Nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce obejmuj\u0105ca Legi\u0119 fundacja jako g\u0142ówny cel zak\u0142ada\u0142a zdobycie mistrzostwa Polski, nast\u0119pnie legioni\u015Bci mieli podbi\u0107 Europ\u0119, a wszystko to mia\u0142o si\u0119 dzia\u0107 na przebudowanym, supernowoczesnym i odpowiadaj\u0105cym wszelkim \u015Bwiatowym standardom stadionie.
Strzelec gola z IFK Jerzy Podbro\u017Cny oraz pomocnik Legii Rados\u0142aw Michalski.
Obiecywano, mydlono ludziom oczy, a praktyczne dzia\u0142anie polega\u0142o na prostym za\u0142o\u017Ceniu – wyci\u0105gn\u0105\u0107 z Legii ile tylko si\u0119 da, bo jutro mo\u017Ce nas ju\u017C tu nie by\u0107. Za dowód niech pos\u0142u\u017Cy fakt, \u017Ce dzia\u0142acze „Warsfutbolu” tak byli zainteresowani dru\u017Cyn\u0105, \u017Ce mieli powa\u017Cne problemy z rozpoznaniem poszczególnych zawodników swojego zespo\u0142u. Ale to te\u017C by\u0142o dla nich ma\u0142o istotne. Zawsze mogli liczy\u0107 na kogo\u015B us\u0142u\u017Cnego, kto pospieszy\u0142 z informacj\u0105 jakie nazwisko nosi dany zawodnik i ile mo\u017Cna za niego dosta\u0107 kasy. I zawodników sprzedawano, ale kasa klubowa \u015Bwieci\u0142a pustkami. „Nie by\u0142o pieni\u0119dzy, nie by\u0142o nic. To by\u0142 taki czas, kiedy bladym \u015Bwitem zwozi\u0142em do domu bu\u0142ki, w\u0119dlin\u0119 i do spó\u0142ki z \u017Con\u0105 robili\u015Bmy kanapki dla pi\u0142karzy” – mówi\u0142 na \u0142amach NL Bogus\u0142aw \u0141obacz, ówczesny kierownik dru\u017Cyny. A Legia? Kogo tak naprawd\u0119 interesowa\u0142y jej losy? Dzia\u0142ania panów z fundacji „Warsfutbol” doprowadzi\u0142y do tego, \u017Ce dzia\u0142aj\u0105c na szkod\u0119 klubu doprowadzili do sytuacji, \u017Ce Legia zamiast zdobywa\u0107 trofea i zaszczyty musia\u0142a walczy\u0107 o utrzymanie w ekstraklasie. „Ale\u017C to by\u0142 \u015Bmieszny zespolik. Modzelewski, jaki\u015B Wójcik – tacy ludzie w nim grali” – wspomina\u0142 Wojciech Kowalczyk Legi\u0119 sezonu 1991/1992. Co w takiej sytuacji móg\u0142 zrobi\u0107 m\u0142ody, niedo\u015Bwiadczony trener? Niewiele.
23 sierpnia 1995 roku, stadion Ullevi w Goeteborgu. Od lewej: Tomasz Wieszczycki, Rados\u0142aw Michalski, Jacek Bednarz i Grzegorz Lewandowski.
W dodatku trenerowi Krzysztofowi Etmanowiczowi doskwiera\u0142 brak autorytetu i pos\u0142uchu u pi\u0142karzy. Kr\u0105\u017Cy\u0142y nawet takie opinie, \u017Ce niektórzy zawodnicy sami ustalali czy maj\u0105 wyj\u015B\u0107 \u0142askawie na trening, czy mo\u017Ce najpierw napi\u0107 si\u0119 kawy. Czy w takiej sytuacji mo\u017Ce dziwi\u0107, \u017Ce wiosn\u0105 1992 roku, b\u0119d\u0105ca na skraju przepa\u015Bci finansowej Legia, by\u0142a powa\u017Cnie zagro\u017Cona degradacj\u0105 do II ligi? Kluczowym spotkaniem w walce o pozostanie w ekstraklasie by\u0142 mecz rozegrany 13 czerwca 1992 roku z Motorem w Lublinie. „Sprzedany mecz” – krzycza\u0142 tytu\u0142 w „Przegl\u0105dzie Sportowym” po zwyci\u0119stwie Legii 3:0 (bramki: Kowalczyk – dwie i Siadaczka). W dalszym tek\u015Bcie dziennikarz najwi\u0119kszej sportowej gazety w kraju twierdzi\u0142, \u017Ce to nie Legia wygra\u0142a, tylko Motor przegra\u0142, w dodatku zarzucaj\u0105c graj\u0105cemu wówczas w Motorze Leszkowi Piszowi... uk\u0142ad z Legi\u0105 i odmow\u0119 wyst\u0119pu w tym spotkaniu. Z tego powodu dzia\u0142acze Motoru nie wyp\u0142acili Piszowi pieni\u0119dzy nale\u017Cnych z tytu\u0142u rocznego kontraktu z lubelskim klubem. „Mog\u0119 z r\u0119k\u0105 na sercu zapewni\u0107, \u017Ce ten mecz w \u017Caden sposób nie by\u0142 kupiony” – zapewnia\u0142 ówczesny kierownik dru\u017Cyny Bogus\u0142aw \u0141obacz.
Uradowani legioni\u015Bci fetuj\u0105 historyczny awans do Champions League razem ze swoimi kibicami. Od lewej: Grzegorz Lewandowski, trener Pawe\u0142 Janas i bohater meczu Leszek Pisz.
Na przyj\u015Bcie takiego cz\u0142owieka jak Romanowski na \u0141azienkowskiej czekano jak na zbawienie. Jego pieni\u0105dze gwarantowa\u0142y ucieczk\u0119 przed katastrof\u0105 finansow\u0105 do której doprowadzili dzia\u0142acze „Warsfutbolu”. Pierwszym powa\u017Cniejszym posuni\u0119ciem prezesa Romanowskiego by\u0142o \u015Bci\u0105gni\u0119cie na \u0141azienkowsk\u0105 opromienionego s\u0142aw\u0105 trenera srebrnej dru\u017Cyny olimpijskiej Janusza Wójcika. „Przeprowadzi\u0142em kilka rozmów z panem Romanowskim, szefem sponsorów sekcji pi\u0142karskiej Legii. Jest to cz\u0142owiek, który wie czego chce. Stawia sobie i nam okre\u015Blone zadania. Nie boj\u0119 si\u0119 jednak tego. Jestem warszawiakiem z krwi i ko\u015Bci. Chc\u0119 przywróci\u0107 Legii jej dawn\u0105 \u015Bwietno\u015B\u0107. Omówili\u015Bmy wszystkie szczegó\u0142y zwi\u0105zane z moim przyj\u015Bciem do Legii i dogadali\u015Bmy si\u0119 we wszystkim. Romanowskiemu spodoba\u0142a si\u0119 moja koncepcja prowadzenia dru\u017Cyny i zaakceptowa\u0142 moje warunki finansowe. Pi\u0119\u0107 tysi\u0119cy dolarów miesi\u0119cznie, plus premie” – mówi\u0142 po decyduj\u0105cych rozmowach z Januszem Romanowskim nowy trener Legii Janusz Wójcik.
Chocia\u017C po rundzie jesiennej sezonu 1992/1993 liderem ekstraklasy by\u0142 Lech Pozna\u0144, a Legia zajmowa\u0142a pi\u0105t\u0105 pozycj\u0119, to trener Wójcik – nie ukrywaj\u0105c swoich ambicji – twierdzi\u0142, \u017Ce interesuje go tylko tytu\u0142 mistrza Polski. Zacz\u0119\u0142a si\u0119 wi\u0119c pogo\u0144 Legii za Lechem. W pierwszym meczu rozegranym 7 marca 1993 roku Legia pokona\u0142a na swoim boisku \u0141KS 2:0, a obydwie bramki strzeli\u0142 Maciej \u015Aliwowski, który po meczu powiedzia\u0142: „Bardzo si\u0119 ciesz\u0119, \u017Ce zdoby\u0142em dwie bramki. Jest to pocz\u0105tek drogi Legii do tytu\u0142u mistrzowskiego”. „Nikt nas nie pokona, \u017Cadna dru\u017Cyna nie wywiezie z \u0141azienkowskiej nawet punktu” – stwierdzi\u0142 bu\u0144czucznie Wojtek Kowalczyk. Przepowiednia „Kowala” straci\u0142a swoj\u0105 moc ju\u017C po trzecim spotkaniu rozegranym przez Legi\u0119 przy \u0141azienkowskiej wiosn\u0105 sezonu 1992/1993. Wówczas to w czwartym meczu rundy, 21 kwietnia, Legia zremisowa\u0142a z Ruchem Chorzów 0:0.
13 wrze\u015Bnia 1995 roku. Dru\u017Cyna Legii przed pierwszym w historii klubu wyst\u0119pem w elitarnej Lidze Mistrzów. W górnym rz\u0119dzie od lewej: Andrzej Kubica, Marek Jó\u017Awiak, Maciej Szcz\u0119sny, Krzysztof Ratajczyk, Jacek Zieli\u0144ski, Jacek Bednarz. W dolnym rz\u0119dzie od lewej: Zbigniew Mandziejewicz, Ryszard Staniek, Grzegorz Lewandowski, Leszek Pisz i Tomasz Wieszczycki.
18 pa\u017Adziernika 1995 roku. Dru\u017Cyny Legii i Blackburn Rovers wychodz\u0105 na muraw\u0119 Stadionu Wojska Polskiego przy ulicy \u0141azienkowskiej. Legioni\u015Bci zwyci\u0119\u017Cyli Anglików 1:0, po bramce zdobytej przez Jerzego Podbro\u017Cnego w 26. minucie spotkania. W rewan\u017Cu pad\u0142 wynik 0:0. Ostatecznie podopieczni Paw\u0142a Janasa awansowali do \u0107wier\u0107fina\u0142u Ligi Mistrzów.
Podczas gdy po zwyci\u0119stwie 6:0 w Krakowie pi\u0142karze i kibice Legii oddawali si\u0119 mistrzowskim szale\u0144stwom, w gmachu PZPN-u rozpocz\u0119\u0142a si\u0119 wielka intryga. Wówczas to dzia\u0142acz zwi\u0105zkowy Ryszard Kulesza, sugeruj\u0105c oszustwo Legii, krzykn\u0105\u0142: „Ca\u0142a Polska widzia\u0142a!” i wspólnie ze statystuj\u0105cymi mu dzia\u0142aczami z prowincji rozpocz\u0105\u0142 walk\u0119 o odebranie tytu\u0142u Legii. W swojej zapalczywo\u015Bci poszli na ca\u0142o\u015B\u0107 i nie zwa\u017Caj\u0105c na brak jakichkolwiek dowodów winy Legii, pozbawili j\u0105 tytu\u0142u mistrza Polski AD 1993. „Psy szczekaj\u0105, karawana idzie dalej” – tak lapidarnie mo\u017Cna okre\u015Bli\u0107 ci\u0105g wydarze\u0144 zwi\u0105zanych z odebraniem tytu\u0142u Legii przez PZPN. Pomimo tego, \u017Ce dzia\u0142acze Legii zwracali si\u0119 do Zwi\u0105zku o anulowanie tej kary, on pozostawa\u0142 nieugi\u0119ty. Pochodn\u0105 decyzji w\u0142adz pi\u0142karskiej centrali by\u0142o wykluczenie Legii z rozgrywek pucharowych, co przynios\u0142o ogromne straty finansowe. Pomimo wszelkich przeciwno\u015Bci zawodnicy Legii nie rozpaczali nad swoim losem, tylko poprzez postaw\u0119 na boisku pragn\u0119li udowodni\u0107 swoim oponentom jak\u0105 wyrz\u0105dzono im krzywd\u0119. Do 17, ostatniej kolejki rundy jesiennej sezonu 1993/1994, pi\u0142karze Legii ponie\u015Bli tylko jedn\u0105 pora\u017Ck\u0119 – z Lechem Pozna\u0144 (1:2). Ostatnim akcentem rundy by\u0142 mecz rozegrany 21 listopada w Zabrzu z Górnikiem (1:2). Warto przypomnie\u0107, \u017Ce po tym meczu „Wójt” odszed\u0142 z Legii wybieraj\u0105c si\u0119 do dalekich Emiratów Arabskich.
Po wyj\u015Bciu z grupy „wojskowi” trafili na Panathinaikos Ateny. Po remisie przy \u01413 0:0 (na zdj\u0119ciu z lewej Pisz próbuje pokona\u0107 Józefa Wandzika, z prawej Ryszard Staniek).
W Warszawie jako\u015B nie p\u0142akano po tej decyzji. „U Wójcika norm\u0105 by\u0142o, \u017Ce po treningu zaczyna\u0142o si\u0119 omawianie dnia, który min\u0105\u0142, a ko\u0144czy\u0142o omawianiem dnia, który nast\u0105pi. Zawsze przy tym znalaz\u0142a si\u0119 jaka\u015B butelka. Jednym to pasowa\u0142o, innym nie. Jedni pili wi\u0119cej, inni mniej. Ja wypi\u0142em jednego drinka albo i nie. Z regu\u0142y by\u0142em dostarczycielem kolejnych butelek. Te alkoholowe nasiadówki by\u0142y moim powa\u017Cnym zmartwieniem, przez co chodzi\u0142em totalnie niewyspany” – opowiada\u0142 o pracy w Legii z „Wójtem” kierownik dru\u017Cyny Bogus\u0142aw \u0141obacz. W Legii sched\u0119 po Wójciku obj\u0105\u0142 jego dotychczasowy asystent Pawe\u0142 Janas. Pocz\u0105tek mia\u0142 trudny, a to za spraw\u0105 kolegi ze wspólnych wyst\u0119pów w Legii, a nast\u0119pnie podopiecznego – Dariusza Dziekanowskiego, który na pierwszym zimowym zgrupowaniu pod wodz\u0105 Janasa zawieruszy\u0142 si\u0119 ze Szcz\u0119snym gdzie\u015B na dyskotece. Szcz\u0119snemu si\u0119 upiek\u0142o, natomiast „Dziekan” musia\u0142 si\u0119 spakowa\u0107 i opu\u015Bci\u0107 zgrupowanie oraz Legi\u0119 w ogóle.
By my\u015Ble\u0107 o sukcesach trener Janas musia\u0142 najpierw dogada\u0107 si\u0119 z zawodnikami, a to nie by\u0142o \u0142atwe, poniewa\u017C a\u017C z dziewi\u0119cioma gra\u0142 jeszcze jako zawodnik. To \u017Ce du\u017Co osi\u0105gn\u0105\u0142 jako pi\u0142karz, budowa\u0142o jednak jego autorytet na tyle, \u017Ce ostatecznie potrafi\u0142 znakomicie dogada\u0107 si\u0119 z zespo\u0142em. Efektem tego by\u0142o zdobycie tytu\u0142u mistrza Polski w sezonie 1993/1994, po dramatycznym meczu z Górnikiem Zabrze (1:1) przy \u0141azienkowskiej (bramka Adama Fedoruka). Na szcz\u0119\u015Bcie tym razem nikomu z PZPN nie przysz\u0142o do g\u0142owy, by ponownie podwa\u017Ca\u0107 sukces warszawiaków. Ko\u0144cowym akordem sezonu 1993/1994 na \u0141azienkowskiej, by\u0142 fina\u0142 o Puchar Polski, w którym Legia pokona\u0142a \u0141KS 2:0 (po bramkach Wojciecha Kowalczyka i Jerzego Podbro\u017Cnego), zdobywaj\u0105c tym samym podwójn\u0105 koron\u0119. Przypiecz\u0119towaniem hegemonii Legii by\u0142o zdobycie w P\u0142ocku Superpucharu, w meczu w którym legioni\u015Bci strzelili \u0141KS-owi a\u017C sze\u015B\u0107 bramek. Jedyn\u0105 rys\u0105 na wizerunku wspania\u0142ej dru\u017Cyny Janasa, by\u0142o pierwsze podej\u015Bcie do rozgrywek Champions League. Niestety, pi\u0142karze z \u0141azienkowskiej zebrali t\u0119gie lanie (0:1 i 0:4) od chorwackiej dru\u017Cyny Hajduk Split. Jednym z bardziej znacz\u0105cych minusów tej pora\u017Cki, by\u0142o odej\u015Bcie z dru\u017Cyny Wojciecha Kowalczyka do Betisu Sevilla.
W rewan\u017Cu legioni\u015Bci ulegli Grekom 0:3 i odpadli z rozgrywek.
Na szcz\u0119\u015Bcie Pawe\u0142 Janas oraz dzia\u0142acze Legii potrafili z tej przegranej wyci\u0105gn\u0105\u0107 odpowiednie wnioski. Na tyle skutecznie, \u017Ce pi\u0142karze z „eLk\u0105” na piersi po raz kolejny niepodzielnie rz\u0105dzili na krajowych boiskach. Nie maj\u0105c sobie równych zdobyli dublet równie\u017C w sezonie 1994/1995. Zdobywaj\u0105c tytu\u0142 mistrzowski, pi\u0142karze Legii zgarn\u0119li pul\u0119 pi\u0119ciu miliardów starych z\u0142otych. A za zwyci\u0119stwo w meczu z Rakowem Cz\u0119stochowa (31 maja), piecz\u0119tuj\u0105cym tytu\u0142, mieli 300 milionów z\u0142otych do podzia\u0142u, chocia\u017C dzia\u0142acze broni\u0105cego si\u0119 przed spadkiem Rakowa próbowali... dogada\u0107 si\u0119 z pewn\u0105 mistrzostwa Legi\u0105 proponuj\u0105c podwojenie stawki, czyli 600 milionów. Ale \u017Ale trafili i us\u0142yszeli: „Co wy nam tu proponujecie?! Szesna\u015Bcie tysi\u0119cy ludzi czeka na trybunach na mistrza, a wy wciskacie nam jakie\u015B g\u0142upoty”. Zabrali wi\u0119c swoj\u0105 czarn\u0105 teczk\u0119 i odeszli niepyszni. W finale o Puchar Polski na Stadionie Wojska Polskiego legioni\u015Bci wygrali z GKS-em Katowice 2:0, po bramkach Leszka Pisza (26. min.) i Jerzego Podbro\u017Cnego (90. min.).
W tym czasie nast\u0105pi\u0142a najwspanialsza era w 95-letniej historii pi\u0142karskiej dru\u017Cyny Legii. Ponownie przyst\u0105piono do gier o Champions League. Wtedy ju\u017C nie powtórzono b\u0142\u0119dów sprzed roku. Dru\u017Cyna do konfrontacji z mistrzem Szwecji, IFK Goeteborg, zosta\u0142a przygotowana maksymalnie. W \u015Brodowy wieczór, 9 sierpnia 1995 roku, Stadion Wojska Polskiego przypomina\u0142 najlepsze chwile. Legia zagra\u0142a na miar\u0119 czo\u0142owych dru\u017Cyn Europy. Pokonuj\u0105c mistrza Szwecji 1:0 (po bramce Jerzego Podbro\u017Cnego) Legia wykona\u0142a krok w kierunku elitarnego salonu europejskiej pi\u0142ki, jakim by\u0142o zakwalifikowanie si\u0119 do fazy grupowej Ligi Mistrzów. „Dla Europy to niewielki krok, dla polskiego futbolu natomiast ogromny. Po raz pierwszy w kilkuletniej historii eliminacji do Ligi Mistrzów, polska dru\u017Cyna nie przegra\u0142a meczu. (...) Zwyci\u0119stwo nad silnymi Szwedami ma du\u017C\u0105 wag\u0119. Na rewan\u017C do Goeteborga nie pojad\u0105 jako ’ch\u0142opcy do bicia’” – pisano w warszawskiej popo\u0142udniówce „Express Wieczorny”.
„Spodziewa\u0142em si\u0119 szturmu gospodarzy, a tymczasem legioni\u015Bci wcale nie zamierzali si\u0119 kurczowo broni\u0107” – pisa\u0142 w relacji z rewan\u017Cowego meczu korespondent „PS”, który rozegrano 23 sierpnia 1995 roku w Goeteborgu na stadionie Gamla Ullevi. Pomimo tego, \u017Ce mecz toczy\u0142 si\u0119 na obiekcie IFK przy komplecie (ponad 11 tysi\u0119cy) publiczno\u015Bci, to doping mia\u0142a tylko jedna dru\u017Cyna. By\u0142a ni\u0105 Legia. To co zaprezentowali licznie przybyli do Goeteborga kibice Legii, by\u0142o ca\u0142kowitym zaskoczeniem dla miejscowych. Do poziomu fanów dostosowali si\u0119 tak\u017Ce pi\u0142karze, pokonuj\u0105c bardziej utytu\u0142owanego rywala 2:1 po bramkach zdobytych przez Leszka Pisza i Jacka Bednarza. Awans Legii do Champions League sta\u0142 si\u0119 faktem!
Okazja do rewan\u017Cu z PAO nadarzy\u0142a si\u0119 ju\u017C w nast\u0119pnym sezonie. 24 wrze\u015Bnia 1996 roku legioni\u015Bci w dramatycznym meczu pokonali przy \u0141azienkowskiej ekip\u0119 z Aten 2:0 i awansowali do II rundy rozgrywek o Puchar UEFA (w pierwszym meczu Legia przegra\u0142a 2:4).
Natomiast dzie\u0144 23 sierpnia 1995 roku, po wsze czasy zosta\u0142 zapisany z\u0142otymi zg\u0142oskami w historii klubu i ca\u0142ej polskiej pi\u0142ki no\u017Cnej. „Ciesz\u0119 si\u0119 ogromnie ze zwyci\u0119stwa. Ch\u0142opcy wznie\u015Bli si\u0119 na najwy\u017Cszy poziom. Pisz nie wszed\u0142 od pocz\u0105tku, bowiem liczy\u0142em si\u0119 z tym, \u017Ce w pierwszych minutach b\u0119dzie ostra walka i szykowa\u0142em go na rozstrzygaj\u0105ce minuty gry. Mój plan powiód\u0142 si\u0119 w stu procentach, poniewa\u017C to gol Leszka da\u0142 nam pewno\u015B\u0107 awansu” – powiedzia\u0142 po meczu trener Legii Pawe\u0142 Janas. „Trener uwa\u017Ca\u0142, \u017Ce nie nadaj\u0119 si\u0119 do wojny na boisku. Mo\u017Ce rzeczywi\u015Bcie, bo wol\u0119 gra\u0107 w pi\u0142k\u0119 ni\u017C wojowa\u0107. A chocia\u017C jestem pi\u0142karzem wojskowej Legii – mam zaledwie kategori\u0119 E” – \u017Cartowa\u0142 po meczu jego bohater Leszek Pisz.
Wydawa\u0142o si\u0119, \u017Ce po awansie Legii do Ligi Mistrzów podczas pierwszego meczu na Stadionie Wojska Polskiego zjawi\u0105 si\u0119 t\u0142umy. Nic bardziej mylnego. Chocia\u017C 27 sierpnia do Warszawy przyjecha\u0142 odwieczny rywal „wojskowych” Górnik Zabrze, na trybunach zjawi\u0142o si\u0119 tylko oko\u0142o o\u015Bmiu tysi\u0119cy widzów. Mecz by\u0142 s\u0142aby (zwyci\u0119stwo Legii 1:0), co podkre\u015Bla\u0142o „\u017Bycie Warszawy” pisz\u0105c w tytule: „Bohaterowie s\u0105 zm\u0119czeni”. „\u017Bycz\u0119 sobie w grupie Ligi Mistrzów Realu Madryt, Juventusu Turyn i mo\u017Ce Rosenborga” – mówi\u0142 przed losowaniem grup w\u0142a\u015Bciciel Legii Janusz Romanowski. \u017Byczenia szefa Legii sprawdzi\u0142y si\u0119 po\u0142owicznie. Zamiast „Królewskich” i „Juve”, los przydzieli\u0142 Legii mistrzów Anglii Blackburn Rovers i Rosji Spartaka Moskwa, a tak\u017Ce... wymarzony przez Romanowskiego Rosenborg Trondheim.
W\u0142a\u015Bnie w \u015Brod\u0119, 13 wrze\u015Bnia 1995 roku, w debiucie w Lidze Mistrzów na \u0141azienkowskiej Legia podejmowa\u0142a mistrza Norwegii. Zanim dosz\u0142o do meczu Pawe\u0142 Janas musia\u0142 zmierzy\u0107 si\u0119 z pewnymi problemami natury personalnej. Chodzi\u0142o o s\u0142ynne... zatrucie bananem Jerzego Podbro\u017Cnego i oczekuj\u0105cego na pozwolenie gry w Legii – niemal do rozpocz\u0119cia meczu – Cezarego Kucharskiego. Ostatecznie Podbro\u017Cny nie zagra\u0142 – ogl\u0105da\u0142 mecz w telewizji w wojskowym szpitalu przy ulicy Szaserów, „Kucharz” za\u015B wyszed\u0142 na boisko w drugiej po\u0142owie. „Dramatyczna, wspania\u0142a, warszawska premiera Ligi Mistrzów, oczekiwana tak d\u0142ugo, przynios\u0142a pi\u0142karzom Legii wymarzone pierwsze zwyci\u0119stwo – 3:1 w meczu z mistrzem Norwegii Rosenborgiem Trondheim” – pisa\u0142 wielkimi literami „PS”.
Decyduj\u0105cego gola w ostatniej minucie spotkania strzeli\u0142 Cezary Kucharski (cieszy si\u0119 Marcin Mi\u0119ciel).
„Tego jeszcze w historii warszawskiej Legii nie by\u0142o” – informowa\u0142o „\u017Bycie Warszawy”, nawi\u0105zuj\u0105c do bojkotu przez kibiców meczu Legia – Amica Wronki, z 23 wrze\u015Bnia 1995 roku. Powodem by\u0142o podniesienie cen biletów i zniesienie ulgowych wej\u015Bciówek przez dzia\u0142aczy Legii. Wed\u0142ug nieoficjalnych \u017Aróde\u0142 w ten sposób szukano pieni\u0119dzy na premie dla pi\u0142karzy, którzy za\u017C\u0105dali ogromnych poborów za awans i zwyci\u0119stwo w Lidze Mistrzów. Decyzj\u0105 o „drena\u017Cu” kibicowskich kieszeni dzia\u0142acze Legii narazili si\u0119 na niech\u0119\u0107 fanów. Noszony dot\u0105d na r\u0119kach i uwa\u017Cany za „dobrego wujka” dobrodziej Legii Janusz Romanowski przesta\u0142 pojawia\u0107 si\u0119 przy \u0141azienkowskiej.
Na szcz\u0119\u015Bcie wykazuj\u0105c wiele rozwagi dyrektor Artur Mazurek doszed\u0142 z kibicami do porozumienia i konflikt za\u017Cegnano. 27 wrze\u015Bnia 1995 roku w Moskwie Legia toczy\u0142a swój drugi mecz w ramach rozgrywek LM z jednym z faworytów grupy Spartakiem Moskwa. Kilogramy z\u0142ota i futra dla \u017Con – to by\u0142a rosyjska norma dla przychylnego s\u0119dziowania. I w\u0142a\u015Bnie tak by\u0142o. Rzut karny z kapelusza i 1:0 dla gospodarzy. Potem by\u0142o 2:0 i gol Marka Jó\u017Awiaka na 1:2, daj\u0105cy nadziej\u0119 na remis. „Powiadaj\u0105, \u017Ce wiara czyni cuda. Zapewne tak bywa, ale nie na \u0141u\u017Cnikach. Tam, jak si\u0119 naocznie przekonali\u015Bmy, gospodarzom pomagaj\u0105 nie tylko \u015Bciany. Bywa, \u017Ce arbiter we\u017Amie ’fa\u0142szywy gwizdek’ i nieszcz\u0119\u015Bcie gotowe” – podsumowa\u0142 wydarzenia z Moskwy „PS”.
Cezary Kucharski.
„Rewan\u017Cem za Manchester” uwa\u017Cano powszechnie warszawskie spotkanie Legii z mistrzem Anglii Blackburn, do którego dosz\u0142o 18 pa\u017Adziernika 1995 roku. Zespó\u0142 z super-drogimi napastnikami – Chrisem Suttonem i Allanem Shearerem (ich warto\u015B\u0107 to wówczas ponad 8 mln. funtów), nie da\u0142 rady „wojskowym”, przegrywaj\u0105c 0:1 (bramka Podbro\u017Cnego). A mog\u0142o by\u0107 wi\u0119cej, tylko \u017Ce gospodarze nie wykorzystali kilku okazji do zmiany wyniku. Przed meczem rewan\u017Cowym w Blackburn, 1 listopada 1995 roku, lokalny dziennik „Lancashire Evening Telegraph” spotkanie Rovers z Legi\u0105 nazwa\u0142 „meczem ostatniej szansy”. Chocia\u017C Anglicy „gry\u017Ali traw\u0119”, to jednak remis 0:0 na boisku rywala by\u0142 wielkim sukcesem Legii. „To ogromny krok Legii na drodze do \u0107wier\u0107fina\u0142u Champions League” – chwali\u0142 legionistów „PS”. „Brawo Legia!” – pisano dalej. „Legia jest tu\u017C tu\u017C upragnionego awansu do \u0107wier\u0107fina\u0142ów. Najwa\u017Cniejszy b\u0119dzie teraz mecz z Rosenborgiem w Trondheim (22 listopada). Mistrzowi Polski potrzebny jest jeden punkt” – informowa\u0142 „PS”. Niestety, pewni siebie legioni\u015Bci w Trondheim kompletnie zawiedli, przegrywaj\u0105c z najs\u0142absz\u0105 dru\u017Cyn\u0105 w grupie a\u017C 0:4. W ostatnim meczu grupowym rozgrywek Ligi Mistrzów, podczas siarczystego mrozu jaki 6 grudnia 1995 roku sku\u0142 Warszaw\u0119, opatuleni legioni\u015Bci nie sprostali przywyk\u0142ym do gry w takich warunkach Rosjanom. Przegrali 0:1 i aby awansowa\u0107 musieli kibicowa\u0107 Anglikom, których zwyci\u0119stwo z Rosenborgiem dawa\u0142o Legii awans do \u0107wier\u0107fina\u0142u Ligi Mistrzów. I tak te\u017C si\u0119 sta\u0142o!
Cezary Kucharski odbiera z r\u0105k za\u0142o\u017Cyciela, wydawcy i Redaktora naczelnego Naszej Legii Wies\u0142awa Gilera puchar dla najlepszego pi\u0142karza Legii w sezonie.
W kraju „wojskowi” nadal nie mieli sobie równych, maj\u0105c po czterech kolejkach rundy wiosennej kapitalny bilans – cztery mecze, cztery wygrane, bramki 13:0. Wed\u0142ug opinii wszystkich legioni\u015Bci narzucaj\u0105c swój styl gry rywalom pokazywali im miejsce w szyku. Zmierzaj\u0105cym po kolejny tytu\u0142 legionistom po pi\u0119tach depta\u0142 Widzew, który po 26 kolejkach mia\u0142 26 gier bez pora\u017Cki. „Koniec wielkiej Legii” – na trzy kolejki przed zako\u0144czeniem sezonu g\u0142osi\u0142 tytu\u0142 „Super Ekspressu”, po pora\u017Cce Legii w meczu na szczycie z Widzewem (22 maja). Kiedy zawodnik Widzewa Piotr Szarpak w 82. minucie meczu strzeli\u0142 gola na wag\u0119 mistrzostwa Polski (na 2:1 dla rywali), na Stadionie Legii przy ulicy \u0141azienkowskiej zapad\u0142a cisza. „W oczach kibiców Legii pojawi\u0142y si\u0119 \u0142zy. Na ich oczach sko\u0144czy\u0142 si\u0119 rozdzia\u0142 polskiej pi\u0142ki, pod nazw\u0105 ’Wielka Legia’, a rodzi si\u0119 – by\u0107 mo\u017Ce nowy – ’Wielki Widzew’” – pisa\u0142 „SE”.
Po pora\u017Cce z Widzewem i utracie prymatu w kraju rzeczywi\u015Bcie prys\u0142 mit „Wielkiej Legii”. Klubowi dzia\u0142acze z „dobrodziejem” Januszem Romanowskim na czele bardzo szybko roztrwonili kapita\u0142 zdobyty w Lidze Mistrzów, przez co Legia wraca\u0142a do szarej, smutnej rzeczywisto\u015Bci. Do pracy w PZPN-ie, obejmuj\u0105c kadr\u0119 olimpijsk\u0105, odszed\u0142 trener Pawe\u0142 Janas. Dru\u017Cyna praktycznie przesta\u0142a istnie\u0107. Odeszli: Leszek Pisz, Tomasz Wieszczycki, Zbigniew Mandziejewicz, Rados\u0142aw Michalski, Maciej Szcz\u0119sny, Jerzy Podbro\u017Cny, Marek Jó\u017Awiak, Krzysztof Ratajczyk i Grzegorz Lewandowski. Z kolei Ryszard Staniek ju\u017C nie by\u0142 tym zawodnikiem, który stanowi\u0142 o grze zespo\u0142u. Bardziej przypomina\u0142 go\u015Bcia \u017Cywcem wyci\u0119tego z folderu dla koneserów du\u017Cego jasnego, schabowego i kapusty, ni\u017C zawodowego pi\u0142karza. Przysadzisty pi\u0142karz nawet nie ukrywa\u0142, \u017Ce lubi zje\u015B\u0107, a przy tym \u0142ykn\u0105\u0107 kufel piwa. Niewiele lepiej prowadzi\u0142 si\u0119 powracaj\u0105cy do Legii Dariusz Czykier, dla którego norm\u0105 by\u0142o wypicie czego\u015B mocniejszego po treningu. „\u0141za si\u0119 w oku kr\u0119ci. Rok temu Legia szykowa\u0142a si\u0119 do podboju Europy, teraz, po pokonaniu Jenuesse Esch (3:0 i 4:2), przyjdzie jej walczy\u0107 o awans do pierwszej rundy rozgrywek o Puchar UEFA” – ubolewa\u0142 nad losem podupadaj\u0105cej Legii „PS”. Po wyeliminowaniu dru\u017Cyny amatorów z Luksemburga kolejnym rywalem Legii w europejskich rozgrywkach by\u0142a fi\u0144ska dru\u017Cyna Haka Valkeakoski. „\u015Awie\u017Ca krew” Legii znów da\u0142a rad\u0119 (3:0 i 1:1), awansuj\u0105c do kolejnej rundy.
Jacek Zieli\u0144ski.
„Cudowna Legia!!!” – krzycza\u0142 wielki tytu\u0142 w „PS” po zwyci\u0119stwie 2:0 w rewan\u017Cowym meczu Legii z Panathinaikosem. Chocia\u017C bilans meczów Legii z Grekami nie nastraja\u0142 optymistycznie (w marcu w \u0107wier\u0107finale LM by\u0142o 0:0 i 0:3, pó\u017Aniej w rozgrywkach o Puchar UEFA, 11 wrze\u015Bnia w Atenach, by\u0142o 2:4) to jednak Legia, która straci\u0142a dziewi\u0119ciu podstawowych pi\u0142karzy przesz\u0142a wszelkie oczekiwania, eliminuj\u0105c s\u0142ynne „Koniczynki”. Bohaterem Warszawy zosta\u0142 Cezary Kucharski, strzelec (w 90. minucie!) decyduj\u0105cej o awansie bramki. Po golu „Kucharza” na stadionie wybuch\u0142a euforia. Grecy byli za\u0142amani. „Byli\u015Bmy ju\u017C prawie w niebie, a sko\u0144czyli\u015Bmy w piekle” – mówi\u0142 na konferencji prasowej argenty\u0144ski trener Panathinaikosu Juan Ramon Rocha.
Mecz z Panathinaikosem oprócz sportowego mia\u0142 tak\u017Ce inne znaczenie – pi\u0142karze walczyli o egzystencj\u0119 klubu. Pokonanie Greków przekona\u0142o do inwestycji w biedn\u0105, rozgrabion\u0105 przez Romanowskiego Legi\u0119 pot\u0119\u017Cny wówczas koncern Daewoo. Szkoda, \u017Ce zaledwie trzy tygodnie po zwyci\u0119stwie z Panathinaikosem (15 pa\u017Adziernika 1996 roku), legioni\u015Bci zaledwie zremisowali w Warszawie z tureckim Besikstasem 1:1, co stawia\u0142o ich w nadzwyczaj niekorzystnej sytuacji przed rewan\u017Cem na gor\u0105cym terenie w Turcji. „Nie czekamy na \u015Bci\u0119cie” – zapowiada\u0142 na \u0142amach „PS” zast\u0119puj\u0105cy trenera W\u0142adys\u0142awa Stachurskiego Miros\u0142aw Jab\u0142o\u0144ski. Niestety, tym razem Legii si\u0119 nie uda\u0142o i chocia\u017C „wojskowi” dzielnie walczyli przegrali w Stambule z Besikstasem 1:2 i odpadli z rozgrywek Pucharu UEFA.
W lutym 1997 roku dosz\u0142o do bezprecedensowego wydarzenia w historii klubu. Po zawi\u0105zaniu przez koncern Deawoo-FSO, Pol-Mot i CWKS Legia Sportowej Spó\u0142ki Akcyjnej, dru\u017Cyna pi\u0142karska Legii odseparowa\u0142a si\u0119 ca\u0142kowicie od wojska. Po latach oka\u017Ce si\u0119, \u017Ce by\u0142o to dobre posuni\u0119cie, poniewa\u017C pozosta\u0142e sekcje pozostaj\u0105ce w gestii wojska kolejno przestawa\u0142y istnie\u0107. Wiosn\u0105 1997 roku wobec choroby serca trenera W\u0142adys\u0142awa Stachurskiego pierwsz\u0105 dru\u017Cyn\u0119 oficjalnie (poniewa\u017C dotychczas prowadzi\u0142 Legi\u0119 w zast\u0119pstwie) powierzono trenerowi Miros\u0142awowi Jab\u0142o\u0144skiemu. Chocia\u017C popularny „Jab\u0142ko” praktycznie ca\u0142y sezon gra\u0142... 12 zawodnikami, to skazana przed sezonem na pora\u017Ck\u0119 Legia nieoczekiwanie wraz z Widzewem tworzy\u0142a duet najsilniejszych dru\u017Cyn w kraju. Dlatego bezpo\u015Brednia konfrontacja tych dru\u017Cyn mia\u0142a wyja\u015Bni\u0107 spraw\u0119 mistrzostwa. Zainteresowanie tym meczem przeros\u0142o wszelkie oczekiwania. Obro\u0144cy tytu\u0142u mistrza Polski, podobnie jak w poprzednim sezonie, przyje\u017Cd\u017Cali do Warszawy rozegra\u0107 z Legi\u0105 spotkanie, którego stawk\u0105 by\u0142 tytu\u0142 mistrzowski.
18 czerwca 1997 roku by\u0142 dniem, którym \u017Cy\u0142a ca\u0142a Polska. Ca\u0142a Warszawa, wszyscy kibice „czerwono-bia\u0142o-zielonych” byli pewni zwyci\u0119stwa Legii, która zacz\u0119\u0142a ten mecz w bardzo szybkim tempie. Ju\u017C w 12. minucie po strzale g\u0142ow\u0105 Cezarego Kucharskiego legioni\u015Bci prowadzili 1:0. Pocz\u0105tek drugiej po\u0142owy to jakby \u017Cywcem przeniesiony scenariusz z pierwszych minut meczu. Po 12 minutach gry Sylwester Czereszewski podwy\u017Cszy\u0142 na 2:0. Wtedy z tysi\u0119cy garde\u0142 zgromadzonych na stadionie wydoby\u0142o si\u0119 pot\u0119\u017Cne: „Mistrzem Polski jest Legia!”. Dla kibiców z Warszawy by\u0142o ju\u017C przes\u0105dzone, kto zdob\u0119dzie mistrzostwo Polski. „\u015Amiem twierdzi\u0107, \u017Ce prze\u0142omowym momentem tego meczu by\u0142a... kontuzja s\u0119dziego” – przekonywa\u0142 zdecydowanie Marcin Mi\u0119ciel. To co dzia\u0142o si\u0119 pó\u017Aniej ci\u0119\u017Cko poj\u0105\u0107. Legia w zaledwie pi\u0119\u0107 minut straci\u0142a trzy bramki i dorobek ca\u0142ego sezonu. Kiedy s\u0119dzia odgwizda\u0142 koniec meczu, po trybunach Stadionu Wojska Polskiego przeszed\u0142 j\u0119k zawodu. Wyrwa\u0142 si\u0119 ze wszystkich piersi zrozpaczonych warszawskich kibiców. 18 czerwca 1997 roku pi\u0142karska Warszawa okry\u0142a si\u0119 \u017Ca\u0142ob\u0105. Kibice, gdy nieco och\u0142on\u0119li, zacz\u0119li mówi\u0107 tylko o jednym – sprzedanym meczu. „W ca\u0142ym \u017Cyciu nie s\u0142ysza\u0142em wi\u0119kszej g\u0142upoty ni\u017C twierdzenie, \u017Ce sprzedali\u015Bmy mistrzostwo Widzewowi” – rozwiewa\u0142 podejrzenia Mi\u0119ciel. Zaledwie 11 dni pó\u017Aniej, 29 czerwca 1997 roku, pi\u0142karze Legii za pora\u017Ck\u0119 z Widzewem zrehabilitowali si\u0119 zdobywaj\u0105c Puchar Polski. Po pami\u0119tnym 2:3 z Widzewem, okazja do rewan\u017Cu nadarzy\u0142a si\u0119 ju\u017C dwa miesi\u0105ce pó\u017Aniej. 3 sierpnia 1997 roku w spotkaniu o Superpuchar pa\u0142aj\u0105ca \u017C\u0105dz\u0105 rewan\u017Cu Legia pokona\u0142a Widzew 2:1. Dodatkow\u0105 ciekawo\u015B\u0107 wszystkich kibiców Legii wzbudza\u0142 wyst\u0119p nowego nabytku Legii, czarnoskórego zawodnika pochodz\u0105cego z Nigerii Kennetha Zeigbo. Skoro mowa o transferach to nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce wiele uwagi kibiców skupi\u0142a na sobie osoba nowego prezesa Legii Marka Pietruszki. Natomiast Zeigbo w meczu z Widzewem pokaza\u0142, \u017Ce potrafi zata\u0144czy\u0107 z pi\u0142k\u0105 jak nikt inny na naszych ligowych boiskach, wobec czego z miejsca sta\u0142 si\u0119 ulubie\u0144cem warszawskich fanów. Rzadko kiedy si\u0119 zdarza, by dru\u017Cyn\u0119, która awansowa\u0142a do kolejnej rundy rozgrywek w europejskich pucharach... \u017Cegna\u0142y gwizdy i wyzwiska. Tak by\u0142o po meczu Legii z amatorami z Irlandii Pó\u0142nocnej Glenavonem Lurgan (4:0). Legia, chocia\u017C wykaza\u0142a swoj\u0105 wy\u017Cszo\u015B\u0107 nad s\u0142abiutkim Glenavon, gra\u0142a na tak \u017Cenuj\u0105cym poziomie, \u017Ce kibice cz\u0119\u015Bciej ziewali ni\u017C bili brawo, st\u0105d ko\u0144cowy wyraz dezaprobaty.
Po wyeliminowaniu przez Legi\u0119 amatorów z Irlandii w kolejnej rundzie „wojskowym” los wyznaczy\u0142 za przeciwnika profesjonalny zespó\u0142 z w\u0142oskiej Serie A – Vicenz\u0119 Calcio. By\u0142 to rywal z wy\u017Cszej pó\u0142ki, dlatego pi\u0142karze Legii nie potrafili mu sprosta\u0107, przegrywaj\u0105c 18 wrze\u015Bnia 1997 roku w Vicenzie 0:1 i remisuj\u0105c w Warszawie 1:1 (po bramce Jacka Kacprzaka). 6 czerwca 1998 roku w Poznaniu mia\u0142 si\u0119 odby\u0107 mecz Lecha z Legi\u0105, który dla obydwu dru\u017Cyn mia\u0142 szczególne znaczenie. „Kolejorz” by\u0142 powa\u017Cnym kandydatem do spadku, Legia za\u015B walczy\u0142a o udzia\u0142 w rozgrywkach o Puchar UEFA. Zwyci\u0119stwo Legii dawa\u0142o dzia\u0142aczom klubu i kibicom rado\u015B\u0107 z wywalczenia mo\u017Cliwo\u015Bci konfrontacji z czo\u0142owymi dru\u017Cynami Europy. Zanim jednak pi\u0142karze zd\u0105\u017Cyli kopn\u0105\u0107 pi\u0142k\u0119, „dobrze poinformowani” pu\u015Bcili w obieg wiadomo\u015B\u0107, \u017Ce Lech robi\u0142 pod Legi\u0119 podchody. Kiedy w dosy\u0107 prosty sposób legioni\u015Bci pozwolili strzeli\u0107 sobie dwa gole, nie wszyscy to zdzier\u017Cyli. Kibice Legii, którzy wówczas byli na stadionie w Poznaniu, woleli na to nie patrze\u0107 i... opu\u015Bcili stadion. Nie zd\u0105\u017Cyli jeszcze wyj\u015B\u0107 za jego bramy, gdy spotka\u0142o ich kolejne upokorzenie – 3:0 dla Lecha. Epilog tego spotkania mia\u0142 swoje miejsce... na warszawskiej Agrykoli. Ostatecznie zajmuj\u0105c w sezonie 1997/1998 pi\u0105te miejsce w ekstraklasie, legioni\u015Bci nie zakwalifikowali si\u0119 do rozgrywek pucharowych.
W kolejnym sezonie graj\u0105ca pod wodz\u0105 trenera Stefana Bia\u0142asa Legia, zajmuj\u0105c premiowane trzecie miejsce w lidze, zakwalifikowa\u0142a si\u0119 do rozgrywek o Puchar UEFA. Niestety, trenerowi Bia\u0142asowi nie by\u0142o dane poprowadzi\u0107 Legii w tych rozgrywkach. „Absolutnie nie mo\u017Cna tak traktowa\u0107 ludzi, ale dzia\u0142acze Legii i Daewoo ju\u017C niejednokrotnie pokazywali, \u017Ce nie bardzo wiedz\u0105 jak powinni si\u0119 zachowywa\u0107” – komentowa\u0142 zaskakuj\u0105c\u0105 decyzj\u0119 zarz\u0105du „PS”. Decyzj\u0105 zarz\u0105du, tymczasowo – na wyjazd dru\u017Cyny do USA – pierwszym trenerem zosta\u0142 Jacek Kazimierski, a docelowo postawiono na Dariusza Kubickiego. Legia trafiaj\u0105c w rundzie przedwst\u0119pnej na s\u0142ab\u0105 dru\u017Cyn\u0119 z Macedonii – Vardar Skopje, \u0142atwo przeskoczy\u0142a pierwsz\u0105 przeszkod\u0119 wygrywaj\u0105c w dwumeczu 4:0 i 5:0. Kolejnym pucharowym rywalem w pierwszej rundzie tych rozgrywek by\u0142 – 16 wrze\u015Bnia 1999 roku – zespó\u0142 z Cypru – Anorthosis Famagusta. Egzotyczny rywal pokusi\u0142 si\u0119 nawet o zwyci\u0119stwo pokonuj\u0105c Legi\u0119 1:0. Jednak gdyby legioni\u015Bci wykorzystali wszystkie swoje sytuacje, wynik meczu by\u0142by na tyle wysoki, \u017Ce jeszcze przed rewan\u017Cem gwarantowa\u0142by awans do nast\u0119pnej rundy. W rewan\u017Cu by\u0142o nieco lepiej i po bramkach Mi\u0119ciela i Czereszewskiego Legia wygra\u0142a 2:0. Cztery dni wcze\u015Bniej, 26 wrze\u015Bnia 1999 roku, na meczu Legii z Groclinem (5:0) kilka tysi\u0119cy kibiców zjawi\u0142o si\u0119 przy ulicy \u0141azienkowskiej tylko w jednym celu – wszyscy chcieli zobaczy\u0107 debiut w roli trenera Legii Franciszka Smudy. Smud\u0119 przyj\u0119to niczym cesarza – publiczno\u015B\u0107 zgotowa\u0142a mu owacj\u0119 na stoj\u0105co.
W drugiej rundzie europejskich rozgrywek los wyznaczy\u0142 za przeciwnika Legii dru\u017Cyn\u0119 z W\u0142och – Udinese Calcio. Podstawy do optymizmu przed dwumeczem z W\u0142ochami dawa\u0142o legionistom wysokie zwyci\u0119stwo nad Stomilem Olsztyn (4:0). Jednak pi\u0142karze i kibice Udinese nie dopuszczali do siebie my\u015Bli o pora\u017Cce. I mieli racj\u0119 – wygrali 1:0. By\u0142a to pierwsza pora\u017Cka Legii pod wodz\u0105 trenera Smudy. W rewan\u017Cu, 4 listopada 1999 roku, na \u0141azienkowskiej pad\u0142 remis 1:1, co w dwumeczu dawa\u0142o awans pi\u0142karzom Udinese. „Brawa dla zwyci\u0119zców, ale równie\u017C brawa dla Legii. Plamy z pewno\u015Bci\u0105 nie dali...” – pisa\u0142a „Nasza Legia” po meczu rewan\u017Cowym w Warszawie. Niestety, po kilku miesi\u0105cach pobytu w Legii Franciszka Smudy, co bardziej ch\u0142odno my\u015Bl\u0105cy kibice zacz\u0119li mie\u0107 obawy odno\u015Bnie polityki transferowej „Franza”. Nad \u0141azienkowsk\u0105 warszawskie wróble \u0107wierka\u0142y, \u017Ce Smuda \u015Bci\u0105gaj\u0105c do Legii Tomasza \u0141api\u0144skiego, Marka Citk\u0119, Paw\u0142a Wojtal\u0119 i Rafa\u0142a Siadaczk\u0119, wyczyszcza d\u0142ugi przyjaciela z Widzewa Andrzeja Grajewskiego. „Era Franka” oznacza\u0142a na Legii er\u0119 wiary, bezgranicznego poparcia i... braku oczekiwanych sukcesów. Jeszcze pod wodz\u0105 trenera Smudy pi\u0142karze Legii zdo\u0142ali (18 listopada 2000 roku) rozegra\u0107 na Stadionie Wojska Polskiego ostatni mecz ligowy w XX wieku. Legia wygra\u0142a spotkanie 3:0, po bramkach Mi\u0119ciela, Jarz\u0119bowskiego i Giuliano. Brazylijczyk zdobywaj\u0105c trzeci\u0105 bramk\u0119 zosta\u0142 strzelcem ostatniego gola w XX wieku przy ulicy \u0141azienkowskiej. „Ogromnie si\u0119 ciesz\u0119, \u017Ce dzi\u0119ki temu na trwa\u0142e zapisz\u0119 si\u0119 w historii Legii” – mówi\u0142 po meczu szcz\u0119\u015Bliwy i dumny Brazylijczyk.