6 listopada 1969 roku. Powitanie kapitanów AS St. Etienne oraz Legii – Roberta Herbina i Lucjana Brychczego (z prawej).
W cieniu wydarze\u0144 marcowych (10 marca 1968 roku), przy niemal pustych trybunach w zimowej scenerii i b\u0142ocie, Legia zmierzy\u0142a si\u0119 z chorzowskim Ruchem, remisuj\u0105c 1:1. Rok 1968 by\u0142 drugim rokiem pracy w Legii trenera Jaroslava Vejvody. Czechos\u0142owak coraz pewniej czu\u0142 si\u0119 przy ulicy \u0141azienkowskiej, poniewa\u017C pocz\u0105tkowo nieufni mu dzia\u0142acze widz\u0105c efekty jego pracy, pozostawili „Pepikowi” ca\u0142kowicie woln\u0105 r\u0119k\u0119 przy ustalaniu sk\u0142adu dru\u017Cyny. Poza tym „Jarga” – to jedno z wielu przezwisk Vejvody – wprowadzi\u0142 w dru\u017Cynie dyscyplin\u0119, o jakiej poprzedni trenerzy Legii mogli tylko pomarzy\u0107. Karno\u015Bci wymaga\u0142 od wszystkich, czy to by\u0142 jego pupil Bernard Blaut, czy kolejny ulubieniec Kazimierz Deyna, których potrafi \u0142 przyk\u0142adnie ukara\u0107 za przewinienia. W przypadku Blauta pi\u0119ciominutowe spó\u017Anienie na trening, czy Deyny za nieobecno\u015B\u0107 na treningu – odsuni\u0119ciem od meczu.
13 czerwca 1968 roku, po meczu Legii z Górnikiem Zabrze (0:0), na Stadionie Wojska Polskiego dosz\u0142o do niewyobra\u017Calnej dzi\u015B sytuacji. Na muraw\u0119 wbieg\u0142y setki warszawskich kibiców, by w dowód uznania broni\u0105cego fenomenalnie w tym spotkaniu bramkarza go\u015Bci Huberta Kostk\u0119... odprowadzi\u0107 do szatni! W meczu tym m\u0142okos Kazimierz Deyna, pewny siebie i z tupetem, uprzedzaj\u0105c „mistrza” Brychczego w egzekwowaniu karnego, zamanifestowa\u0142 w Legii... zmian\u0119 warty. Gwoli \u015Bcis\u0142o\u015Bci „rebeliant” Deyna karnego nie strzeli\u0142... Musia\u0142 uzna\u0107 wy\u017Cszo\u015B\u0107 Kostki. Kazimierz Deyna, który by\u0142 cz\u0142owiekiem do\u015B\u0107 specyficznym, wyprowadzaj\u0105c go z równowagi zepchn\u0105\u0142 w cie\u0144 Wies\u0142awa Korzeniowskiego. Boj\u0105c si\u0119 utraty miejsca w dru\u017Cynie, a przede wszystkim tego, \u017Ce m\u0142ody Deyna pi\u0142karsko zdystansowa\u0142 go ju\u017C kompletnie – w dodatku szydz\u0105c z jego umiej\u0119tno\u015Bci – „Korze\u0144” straci\u0142 gdzie\u015B „motor”, który nap\u0119dza\u0142 go przez ostatnie lata. To zapewne sprawi\u0142o, \u017Ce do dzi\u015B o Wies\u0142awie Korzeniowskim mówimy: „Najwi\u0119kszy niespe\u0142niony talent w historii Legii”. Deyna gra\u0142 wówczas tak fantastycznie, \u017Ce swoj\u0105 gr\u0105 uszcz\u0119\u015Bliwia\u0142 kibiców, a „Cudowne Dziecko Czerniakowa” popad\u0142o w sportowe zapomnienie. O \u015Bwietnej grze „Kaki” \u015Bwiadczy popis z przedostatniej kolejki sezonu 1967/68, kiedy to w meczu z \u0141KS (7:0) by\u0142 zdobywc\u0105 czterech goli!
W akcji napastnik Legii Jan Pieszko.
Wakacje 1968 roku pi\u0142karze Legii sp\u0119dzili na boisku w cieniu wielkiego sportowego \u015Bwi\u0119ta, jakim bez w\u0105tpienia by\u0142y Igrzyska Olimpijskie w Meksyku, oraz meldunkach o sukcesach legionistów, zdobywców olimpijskich medali. Tym razem w laurowy wieniec czempiona olimpijskiego przystrojono szermierza Jerzego Paw\u0142owskiego. Je\u015Bli za\u015B chodzi o pozosta\u0142ych legionistów, to udekorowano ich medalami z nieco s\u0142abszego kruszcu: srebrnym pi\u0119\u015Bciarza Jerzego Grudnia, br\u0105zowymi ci\u0119\u017Carowca Mariana Zieli\u0144skiego, kolarza torowego Janusza Kierzkowskiego oraz siatkarki Krystyn\u0119 Jakubowsk\u0105-Toboli i Krystyn\u0119 Ostrom\u0119ck\u0105-Guryn. Pi\u0142karze za\u015B toczyli boje w ramach rozgrywek o Puchar Lata. Sz\u0142o im bardzo dobrze i zajmuj\u0105c w swojej grupie pierwsze miejsce zgarn\u0119li pul\u0119 10 tysi\u0119cy franków. Dobrze to rokowa\u0142o, poniewa\u017C dla Legii zaczyna\u0142 si\u0119 najlepszy okres od czasów pracy Vejvody. Wreszcie nasta\u0142y czasy, kiedy do najbardziej znacz\u0105cych nale\u017Ca\u0142y mecze Legii z Górnikiem Zabrze. Wówczas to wszyscy pasjonuj\u0105cy si\u0119 pi\u0142k\u0105 dzielili si\u0119 na dwie olbrzymie grupy, z których jedni kibicowali Legii, a drudzy pi\u0142karzom ze \u015Al\u0105ska.
Sezon pi\u0142karski 1968/1969 by\u0142 tym, który w kronikach klubowych zapisa\u0142 sie z\u0142otymi zg\u0142oskami. Legia pod wodz\u0105 trenera Jaroslava Vejvody, przerywaj\u0105c hegemoni\u0119 \u015Bl\u0105skich dru\u017Cyn, zdoby\u0142a dla Warszawy upragnione mistrzostwo Polski. 22 czerwca 1969 roku sto\u0142eczni kibice rezygnuj\u0105c z niedzielnego wypoczynku i s\u0142onecznej k\u0105pieli na warszawskiej wi\u015Blanej pla\u017Cy, t\u0142umnie stawili si\u0119 przy ulicy \u0141azienkowskiej. Magnesem by\u0142 mecz Legii z ubieg\u0142orocznym mistrzem Polski Ruchem Chorzów, a tak\u017Ce fakt, \u017Ce istnia\u0142a szansa na to, by po 13 latach tytu\u0142 mistrzowski powróci\u0142 do Warszawy. By\u0142 jeden warunek – Legia musia\u0142a przynajmniej zremisowa\u0107. Pi\u0142karze plan wykonali w 100 procentach, gromi\u0105c Ruch 6:2 (po bramkach Pieszki – 2, Deyny – 2, Gadochy i \u017Bmijewskiego)! Po tak efektownym zwyci\u0119stwie owacjom nie by\u0142o ko\u0144ca. Zakochana w futbolu i swojej dru\u017Cynie publiczno\u015B\u0107 od\u015Bpiewa\u0142a pi\u0142karzom „sto lat”, po czym kibice wyposa\u017Ceni w setki transparentów odbyli triumfalny przemarsz przez miasto, skanduj\u0105c nazwiska nowych mistrzów Polski: W\u0142adys\u0142awa Groty\u0144skiego, W\u0142adys\u0142awa Stachurskiego, Jacka Gmocha, Feliksa Niedzió\u0142ki, Antoniego Trzaskowskiego, Andrzeja Zygmunta, Kazimierza Deyny, Bernarda Blauta, Janusza \u017Bmijewskiego, Lucjana Brychczego, Roberta Gadochy, Wies\u0142awa Korzeniowskiego, Jana Pieszko, Horsta Mahselego, Henryka Apostela, Zbigniewa Kasalika, Zygfryda Blauta i Stanis\u0142awa Fo\u0142tyna. Niestety, mecz z Ruchem by\u0142 ostatnim dla Legii pod wodz\u0105 trenera Vejvody, który postanowi\u0142 wróci\u0107 do Czechos\u0142owacji. Jego miejsce mia\u0142 zaj\u0105\u0107 Ignacy Ordon, ale na skutek zakulisowych rozgrywek podczas tournee po USA – gdzie dru\u017Cyna polecia\u0142a w nagrod\u0119 za zdobycie mistrzostwa – trenerem Legii mianowano Edmunda Zientar\u0119.
Rok 1969 pod wzgl\u0119dem sukcesów pi\u0142karskich nie mia\u0142 sobie równego w dotychczasowej historii klubu. Trzeba przypomnie\u0107, \u017Ce poza dru\u017Cyn\u0105 seniorów tytu\u0142 mistrzowski zdobyli tak\u017Ce juniorzy Legii, których trenowa\u0142 Tadeusz Chru\u015Bci\u0144ski. Jako mistrz Polski dru\u017Cyna Legii zosta\u0142a zg\u0142oszona do rozgrywek o Puchar Europy Mistrzów Klubowych. By\u0142 to ju\u017C trzeci start Legii w tych rozgrywkach. Nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce pierwsze dwa legioni\u015Bci ko\u0144czyli na pierwszym szczeblu tych rozgrywek. W trzecim starcie los przydzieli\u0142 Legii mistrza Rumunii zespó\u0142 UT Arad. W\u0142ókniarze z Rumunii byli uwa\u017Cani za silnych rywali, dlatego zwyci\u0119stwo w Arad (2:1, bramki: \u017Bmijewski i Gadocha) przyj\u0119to z zadowoleniem, niemniej obawiano si\u0119 rewan\u017Cu w Warszawie (1 pa\u017Adziernika 1969 roku). „Pami\u0119tam ten mecz” – wspomina\u0142 na \u0142amach NL Bernard Blaut. „To nie by\u0142 zwyk\u0142y mecz, lecz pi\u0142karska uczta. W\u0142o\u017Cyli\u015Bmy w to spotkanie wszystkie swoje si\u0142y i ambicje. Mistrz Rumunii nie by\u0142 s\u0142abym zespo\u0142em, a jednak tego wieczoru tylko do 51 minuty, kiedy to strzeli\u0142em pierwszego gola, zdo\u0142a\u0142 utrzyma\u0107 si\u0119 na poziomie godnym tytu\u0142u” – mówi\u0142 Blaut. Gol strzelony przez Blauta rozpru\u0142 worek z bramkami. Wszystko, co dzia\u0142o si\u0119 potem, fachowcy nazwali „pi\u0142karskim poematem godnym rekordu Guinnesa”. Legioni\u015Bci z minuty na minut\u0119 grali coraz sk\u0142adniej i skuteczniej, w rezultacie strzelaj\u0105c kolejnych siedem bramek (Gadocha – 2, Brychczy, Stachurski, Deyna, \u017Bmijewski i Pieszko – po 1). Ostatecznie Legia rozgromi\u0142a UT Arad a\u017C 8:0, strzelaj\u0105c wszystkie bramki w ci\u0105gu zaledwie 34 minut. To osi\u0105gni\u0119cie wr\u0119cz nieprawdopodobne.
W kolejnej rundzie los dla Legii nie by\u0142 \u0142askawy, wyznaczaj\u0105c za rywala silny zespó\u0142 francuski, jeden z najlepszych w Europie – St. Etienne. Warszawskim zwyci\u0119stwem (2:1, bramki: Pieszko i Deyna) pi\u0142karze Legii doprowadzili do wielkiej euforii swoich kibiców. Sympatycy „wojskowych” ciesz\u0105c si\u0119 ze zwyci\u0119stwa nie potrafili zapanowa\u0107 nad emocjami. W konsekwencji na murawie wyl\u0105dowa\u0142o kilka twardych przedmiotów, w tym tak\u017Ce butelka, która rani\u0142a w g\u0142ow\u0119 jednego z pi\u0142karzy mistrza Francji, Jaqueta. W tej sytuacji niewiele brakowa\u0142o, by na skutek walkowera legioni\u015Bci znale\u017Ali si\u0119 za burt\u0105 tych rozgrywek. Kibice Legii nie zdawali sobie sprawy z niebezpiecze\u0144stwa jakie zawis\u0142o nad ich pupilami. Legii grozi\u0142y powa\u017Cne kary, od wysokiej grzywny do wykluczenia klubu z rozgrywek w\u0142\u0105cznie. Na szcz\u0119\u015Bcie odby\u0142o si\u0119 bez walkowera i pi\u0142karze Legii mogli wyruszy\u0107 do Francji, by w spotkaniu rewan\u017Cowym walczy\u0107 o awans do \u0107wier\u0107fina\u0142u europejskich rozgrywek. 29 listopada 1969 roku – ten dzie\u0144 przeszed\u0142 do historii dzi\u0119ki pi\u0142karzom Legii. Ci, dokonuj\u0105c prawdziwego cudu, rozgrywaj\u0105c fantastyczne spotkanie i zwyci\u0119\u017Caj\u0105c w rewan\u017Cowym meczu z dru\u017Cyn\u0105 mistrza Francji 1:0 (fantastyczny gol Deyny, po którym zawodnicy mistrza Francji stan\u0119li jak wryci i sprawiali wra\u017Cenie ludzi nie wiedz\u0105cych, co si\u0119 wokó\u0142 nich dzieje), jako drugi polski zespó\u0142 – po Górniku Zabrze – awansowali do \u0107wier\u0107fina\u0142u tych rozgrywek. Francuzi za\u0142amani pora\u017Ck\u0105 nie przyszli nawet na po\u017Cegnalny bankiet. Przegrana z Legi\u0105 zachwia\u0142a w posadach klubem, który zorganizowany niczym wspaniale funkcjonuj\u0105ce przedsi\u0119biorstwo straci\u0142 nagle miliony franków. Od tego dnia St. Etienne przesta\u0142 si\u0119 liczy\u0107 nie tylko w Europie, ale i we Francji. To wtedy po raz pierwszy francuska prasa nazwa\u0142a Kazimierza Deyn\u0119 „La generale”. Po takich do\u015Bwiadczeniach z \u0107wier\u0107fina\u0142owym rywalem, tureckim zespo\u0142em Galatasaray Stambu\u0142, legioni\u015Bci nie mieli k\u0142opotów. Potyczk\u0119 mistrza Polski z mistrzem Turcji mo\u017Cna \u015Bmia\u0142o okre\u015Bli\u0107 mianem:
Od tamtej pory nast\u0105pi\u0142o odrodzenie „Kiciego”, któremu trener przydzieli\u0142 rol\u0119 przewodnika dru\u017Cyny.
\",\"index\":40,\"kind\":\"text\"},{\"type\":\"component\",\"id\":\"1174\",\"content\":\"Pi\u0142karze Legii z kibicami fetuj\u0105 na stadionie przy ulicy \u0141azienkowskiej zdobycie tytu\u0142u mistrza Polski w 1969 roku. Chwil\u0119 wcze\u015Bniej pokonali Ruch Chorzów 6:0.
Rok 1967 by\u0142 okresem, w którym przede wszystkim my\u015Blano o przygotowaniach sportowców Legii do olimpiady w Meksyku ‘68. W zwi\u0105zku z tym wszelkie poczynania w klubie by\u0142y w jakim\u015B sensie powi\u0105zane z zakwalifikowaniem si\u0119 najlepszych zawodników do reprezentacji olimpijskiej. Si\u0142\u0105 rzeczy sportowcy Legii wielu dyscyplin, realizuj\u0105c plany szkoleniowe trenerów, by z optymaln\u0105 form\u0105 trafi\u0107 na olimpiad\u0119, nie zawsze my\u015Bleli tylko o miejscu w tabeli. Czy to si\u0119 komu\u015B podoba\u0142o czy nie, to jednak pi\u0142ka no\u017Cna pozostawa\u0142a si\u0142\u0105 nap\u0119dow\u0105 klubu i od pi\u0142karzy wymagano zwyci\u0119stwa w rozgrywkach ligowych. Tym bardziej, \u017Ce odm\u0142odzenie zespo\u0142u – jak si\u0119 pó\u017Aniej okaza\u0142o – bardzo utalentowanymi zawodnikami – Kazimierzem Deyn\u0105 i Robertem Gadoch\u0105 – zbawiennie wp\u0142yn\u0119\u0142o na postaw\u0119 pozosta\u0142ych zawodników.
Do stylu gry m\u0142odszych kolegów dostosowa\u0142 si\u0119 „mistrz” Brychczy, dzi\u0119ki czemu legioni\u015Bci rozegrali szereg porywaj\u0105cych spotka\u0144. „Legia mia\u0142a kilka spotka\u0144 doskona\u0142ych, podczas których mieli\u015Bmy okazj\u0119 obserwowa\u0107 futbol naprawd\u0119 najwy\u017Cszej marki – szybki, pomys\u0142owy, dobry technicznie” – pisano w „Trybunie Ludu” z 24 czerwca 1967 roku, w komentarzu po\u015Bwi\u0119conym zako\u0144czeniu rozgrywek I ligi. „Dzi\u0119ki tej metamorfozie zespó\u0142 wojskowych uplasowa\u0142 si\u0119 na wysokim, czwartym miejscu w tabeli. Wielka szkoda, \u017Ce przysz\u0142a ona tak pó\u017Ano. Gdyby forma zawita\u0142a wcze\u015Bniej, to kto wie, czy Górnik cieszy\u0142by si\u0119 po raz ósmy tytu\u0142em mistrzowskim” – podsumowano.
Chocia\u017C na pró\u017Cno szuka\u0107 w ówczesnej prasie na ten temat jakiejkolwiek wzmianki, a w\u0142adza ludowa za punkt honoru stawia\u0142a sobie jego zag\u0142uszenie motywuj\u0105c tym, \u017Ce jest form\u0105 wynaturzenia, rozwydrzenia i rozpasania odci\u0105gaj\u0105c\u0105 od nauki socjalistyczn\u0105 m\u0142odzie\u017C. W Warszawie za spraw\u0105 muzyków popisuj\u0105cych si\u0119 przebojami Elvisa Presleya i Billy Haleya, pojawi\u0142 si\u0119 tak\u017Ce rock and roll.
\",\"index\":2,\"kind\":\"text\"},{\"type\":\"component\",\"id\":\"1214\",\"content\":\"
Stadion Wojska Polskiego, rok 1965. Kapitanowie dru\u017Cyn przed meczem w ramach rozgrywek o Puchar UEFA Legia – TSV 1960 Monachium.
Jak\u017Ce inne nastroje panowa\u0142y w Legii w kolejnym roku, kiedy to sportowcy spod znaku „eLki” utracili kilka mistrzowskich tytu\u0142ów. Równie\u017C pi\u0142karze walczyli w rozgrywkach ligowych ze zmiennym szcz\u0119\u015Bciem, przy czym wi\u0119cej by\u0142o zaskakuj\u0105cych i nieoczekiwanych pora\u017Cek ni\u017C zwyci\u0119stw. Taka hu\u015Btawka nastrojów i formy by\u0142a przyczyn\u0105 tego, \u017Ce w pewnym momencie rozgrywek Legia pozostawa\u0142a dru\u017Cyn\u0105 zagro\u017Con\u0105 spadkiem z ekstraklasy. „Zupe\u0142nie niespodziewanie na ko\u0144cu stawki znalaz\u0142a si\u0119 Legia z jednym punktem i Ruch, bez \u017Cadnej zdobyczy” – czytamy z kart ksi\u0105\u017Cki „Liga gra...”. Do ja\u015Bniejszych punktów sezonu 1964/1965 nale\u017Ca\u0142oby zapisa\u0107 tytu\u0142 „króla strzelców”, który zdoby\u0142 Lucjan Brychczy strzelaj\u0105c 20 goli.
Rok 1966 by\u0142 szczególnym w historii Legii, poniewa\u017C hucznie obchodzono jubileusz 50-lecia klubu. Dzi\u0119ki archiwom IPN i zachowanym dokumentom bezpieki mamy mo\u017Cliwo\u015B\u0107 pozna\u0107 histori\u0119 obchodów jubileuszu Legii od strony, o której w czasach komunizmu nie mogliby\u015Bmy nawet pomarzy\u0107. Ze sprawozda\u0144 funkcjonariuszy bezpieki dowiadujemy sie, \u017Ce w PRL-u trwa\u0142y ostatnie przygotowania do uroczysto\u015Bci obchodzenia tysi\u0105clecia pa\u0144stwa polskiego (966-1966). Ta rocznica rodzi\u0142a konflikt na linii pa\u0144stwo-ko\u015Bció\u0142. Dla obu stron obchody Milenijne by\u0142y swoist\u0105 prób\u0105 si\u0142. W\u0142adze nie szcz\u0119dzi\u0142y si\u0142 i \u015Brodków, \u017Ceby nada\u0107 obchodom \u015Bwiecki charakter. Chodzi\u0142o o odci\u0105gni\u0119cie obywateli od uroczysto\u015Bci organizowanych w ko\u015Bcio\u0142ach. Ca\u0142y aparat pa\u0144stwowy zosta\u0142 zaanga\u017Cowany w t\u0119 akcj\u0119. W zwi\u0105zku z tym wykorzystano jubileusz Legii, który zorganizowano z wielk\u0105 pomp\u0105 i towarzysz\u0105cym temu ceremonialnym imprezom. Ale szybko si\u0119 okaza\u0142o, \u017Ce akademie i spotkania z najlepszymi sportowcami Legii, a nawet mecz pi\u0142ki no\u017Cnej Legia – Tottenham (2:0) organizowane w czasie uroczysto\u015Bci ko\u015Bcielnych, nie by\u0142y w stanie zak\u0142óci\u0107 przebiegaj\u0105cych obchodów religijnych. Na mecz, który mia\u0142 odci\u0105gn\u0105\u0107 ludzi od obchodów ko\u015Bcielnych, zorganizowany z premedytacj\u0105 – ze wzgl\u0119du na du\u017C\u0105 pojemno\u015B\u0107 – na Stadionie X-lecia, wybra\u0142o si\u0119 tylko ponad 60 tysi\u0119cy widzów. W\u015Bród go\u015Bci honorowych zasiedli ówczesny minister Spraw Wewn\u0119trznych Mieczys\u0142aw Moczar oraz Minister Obrony Narodowej, gen. broni Jerzy Bordzi\u0142owski. Trzeba przyzna\u0107, \u017Ce zespó\u0142 Tottenhamu potraktowa\u0142 mecz z Legi\u0105 nad wyraz ulgowo, tak wi\u0119c sukces w postaci zwyci\u0119stwa 2:0 okraszony by\u0142 lekkim „zakalcem”. Okrzykni\u0119ty wielkim odkryciem jubileuszowych spotka\u0144 dru\u017Cyny pi\u0142karskiej Legii – 30 kwietnia z Dukl\u0105 (1:1, bramka Pieszko) i 3 maja z Tottenhamem (2:0) – zosta\u0142 wypo\u017Cyczony z Zawiszy Bydgoszcz napastnik Jan Pieszko.
W tym\u017Ce 1966 roku do Warszawy przyjecha\u0142 czechos\u0142owacki trener Jaroslav Vejvoda i zacz\u0105\u0142 przyrz\u0105dza\u0107 pi\u0142karski rarytas, na który w Warszawie czekano od dziesi\u0119ciu lat. Kulturalny i zawsze maj\u0105cy swoje zdanie Vejvoda nie raz i nie dwa doprowadza\u0142 do sza\u0142u rz\u0105dz\u0105cych w klubie oficerów. Szczególnie w sytuacji, kiedy wchodzili do szatni z nieodpart\u0105 ch\u0119ci\u0105 przekonania trenera, \u017Ce powinien wstawi\u0107 do sk\u0142adu tego a nie innego zawodnika. Wówczas to grzecznie, z klas\u0105, lecz tonem nie znosz\u0105cym sprzeciwu pokazywa\u0142 im drzwi mówi\u0105c, \u017Ce w szatni on jest genera\u0142em. „Chcecie, bardzo prosz\u0119, je\u015Bli kto\u015B potrafi zrobi\u0107 to lepiej, niech zajmie moje miejsce” – t\u0142umaczy\u0142 w takich chwilach. Niemniej pocz\u0105tek w Legii trener Vejvoda mia\u0142 s\u0142aby i nie brakowa\u0142o g\u0142osów \u017Ca\u0142uj\u0105cych zatrudnienia czeskiego szkoleniowca. Ale „Pepik”, jak go nazywano, maj\u0105c wizj\u0119 stworzenia z Legii czo\u0142owej dru\u017Cyny pi\u0142karskiej w Europie nie zra\u017Ca\u0142 si\u0119 nieprzychylnymi opiniami, stopniowo i z \u017Celazn\u0105 konsekwencj\u0105 wprowadza\u0142 swoje porz\u0105dki. Niestety w roku jubileuszowym pi\u0142karze si\u0119 nie popisali. Z dorobkiem 26 punktów uplasowali si\u0119 na szóstym miejscu w tabeli ekstraklasy. Na szcz\u0119\u015Bcie „na otarcie \u0142ez” by\u0142y jeszcze rozgrywki o Puchar Polski. Zawody te okaza\u0142y si\u0119 dla Legii cz\u0119\u015Bciow\u0105 rekompensat\u0105 za przeci\u0119tn\u0105 postaw\u0119 w lidze. W cieniu donios\u0142ych wydarze\u0144 jubileuszowych pi\u0142karze Legii zdo\u0142ali dotrze\u0107 do fina\u0142u, w którym 15 sierpnia 1966 roku na stadionie Warty w Poznaniu rozgromili Górnika Zabrze 4:1!
U schy\u0142ku 1966 roku w barwach „wojskowych” zadebiutowa\u0142o dwóch m\u0142odych zawodników, którzy zachwycaj\u0105c swoj\u0105 gr\u0105 na trwa\u0142e zapisali si\u0119 w historii klubu. W listopadzie szans\u0119 gry w pierwszej dru\u017Cynie dostali Robert Gadocha i Kazimierz Deyna. Najpierw szcz\u0119\u015Bcie u\u015Bmiechn\u0119\u0142o si\u0119 do Gadochy, który 13 listopada w Bydgoszczy, podczas meczu ligowego Legii z Zawisz\u0105 (0:0), po raz pierwszy zagra\u0142 w s\u0142ynnej Legii. Tydzie\u0144 pó\u017Aniej, 20 listopada, tym razem na Stadionie Wojska Polskiego podczas meczu o mistrzostwo ekstraklasy Legia – Ruch Chorzów (0:0) w koszulce Legii pojawi\u0142 si\u0119 kolejny debiutant – Kazimierz Deyna. Graj\u0105cy w ataku nowy nabytek Legii nie zachwyci\u0142, o czym w tytule z relacji meczu informowano na \u0142amach „PS”: „Debiutancka trema parali\u017Cowa\u0142a ruchy Dejny”, wówczas nawet nie przywi\u0105zuj\u0105c wagi do poprawnej pisowni nazwiska. Natomiast znu\u017Cenie pi\u0142k\u0105 odczuwa\u0142 najlepszy pi\u0142karz w dotychczasowej historii klubu Lucjan Brychczy, który powa\u017Cnie rozwa\u017Ca\u0142 po\u017Cegnanie z boiskiem. „Przykro mi trenerze, ale straci\u0142em motywacj\u0119 do dalszego kontynuowania kariery” – powiedzia\u0142 trenerowi Vejvodzie, kiedy ten obijaj\u0105cego si\u0119 na treningach „Kiciego” wyrzuci\u0142 z zaj\u0119\u0107. Wówczas to Vejvoda dokona\u0142 rzeczy wydawa\u0142oby si\u0119 niemo\u017Cliwej. Namówi\u0142 36-letniego zawodnika do ci\u0119\u017Ckiej harówki, t\u0142umacz\u0105c:
Ustawienie 1-4-2-4, czyli popularna „Brasiliana”, któr\u0105 na pocz\u0105tku lat 60. wdra\u017Ca\u0142 w Legii trener Longin Janeczek. Z ty\u0142u od lewej, bramkarze: Ignacy Penconek i Stanis\u0142aw Fo\u0142tyn (w \u015Brodku Longin Janeczek); przed nimi obro\u0144cy: Antoni Mahseli, Henryk Grzybowski, Antoni Piechniczek, Jerzy Wo\u017Aniak; bli\u017Cej, \u0142\u0105cznicy: Wies\u0142aw Korzeniowski, Bernard Blaut; za\u015B na pocz\u0105tku napastnicy: Waldemar Obr\u0119bski, Lucjan Brychczy, Henryk Apostel i Jan Boguszewski.
W roku 1961 w hali Stoczni Gda\u0144skiej odbywa\u0142 si\u0119 pierwszy Sopot Festiwal. Chocia\u017C ca\u0142a Polska \u015Bpiewa\u0142a wtedy piosenki takie jak: „Dla ciebie mi\u0142y” Violetty Villas czy „Z\u0142oty pier\u015Bcionek” Reny Rolskiej, to jednak szlagierem festiwalu pozosta\u0142a piosenka „Zachodni wiatr” z repertuaru Marty Mirskiej, któr\u0105 wykona\u0142a Regina Bielska. Wed\u0142ug legendy s\u0142owa i tytu\u0142 tej piosenki spotka\u0142y si\u0119 z niezadowoleniem partyjnych czynników. Rzecz jasna ze s\u0142ów tego utworu partyjni kacykowie wyci\u0105gn\u0119li odpowiednie wnioski, dlatego w pó\u017Aniejszym okresie piosenka nosi\u0142a tytu\u0142... „Po\u017Cegnanie z morzem”. Co si\u0119 tyczy publiczno\u015Bci, s\u0142owa tej piosenki spotka\u0142y si\u0119 z wielkim entuzjazmem.
Stoj\u0105c u progu sezonu 1961, dru\u017Cyna pi\u0142karska Legii dozna\u0142a powa\u017Cnego uszczerbku w sk\u0142adzie. Z Warszawy do swoich rodzimych miejscowo\u015Bci wyjecha\u0142o trzech zawodników: bramkarz Konrad Kornek, pomocnik Wojciech P\u0119dziach i skrzyd\u0142owy Zygmunt Gadecki.
„Zarówno ja, jak i koledzy z dru\u017Cyny, byli\u015Bmy naprawd\u0119 mocno rozczarowani decyzj\u0105 Gadeckiego. Nie chc\u0119 rozdrapywa\u0107 z\u0142ych wspomnie\u0144, ale Gadecki wielokrotnie podczas naszych rozmów deklarowa\u0142 ch\u0119\u0107 pozostania w Warszawie” – czytamy we „Wspomnieniach” Lucjana Brychczego. „Po jakim\u015B czasie dowiedzia\u0142em si\u0119, \u017Ce jego nag\u0142a decyzja o odej\u015Bciu z Legii na Wybrze\u017Ce, by\u0142a spowodowana... mi\u0142o\u015Bci\u0105 do kobiety. Ch\u0142opak si\u0119 zakocha\u0142 i ta mi\u0142o\u015B\u0107 wywar\u0142a na nim tak wyj\u0105tkowo silne wra\u017Cenie, \u017Ce kompletnie si\u0119 zagubi\u0142. Zakochanie nie przynios\u0142o mu szcz\u0119\u015Bcia. Zygmunt Gadecki ju\u017C nigdy nie zagra\u0142 tak, jak czyni\u0142 to w Legii” – pisa\u0142 „Kici”.
Zanim przyst\u0105piono do rozgrywek ligowych sezonu 1961, w Pradze, na stadionie Na Juliszce, legioni\u015Bci rozegrali towarzyski mecz z Dukl\u0105, która w Czechos\u0142owacji by\u0142a odpowiednikiem Legii. W sk\u0142adzie jednej z najmocniejszych wówczas dru\u017Cyn w Europie byli tak \u015Bwietni zawodnicy jak: Josef Masopust czy Svatopluk Pluskal. Nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce trenerem praskich „wojskowych” by\u0142 Jaroslav Vejvoda, który w przysz\u0142o\u015Bci mia\u0142 pozosta\u0107 trenerem Legii. Naszpikowana reprezentantami Dukla pokona\u0142a „wojskowych” z Warszawy 3:0. Mizerna gra Legii to nie by\u0142 dobry znak przed inauguracj\u0105 rozgrywek ligowych.
Os\u0142abienie dru\u017Cyny i s\u0142abe przygotowanie do sezonu znalaz\u0142o potwierdzenie w mistrzowskich meczach ekstraklasy. Legia gra\u0142a w kratk\u0119, dobre mecze przeplataj\u0105c beznadziejnymi i nara\u017Caj\u0105c si\u0119 na szyderstwa ze strony kibiców. 9 kwietnia 1961 roku by\u0142 wyj\u0105tkowo pi\u0119knym wiosennym dniem, w nast\u0119pstwie czego w Zabrzu, w okolicach Stadionu imienia... Adolfa Hitlera (taka nazwa, chocia\u017C nieu\u017Cywana, oficjalnie funkcjonowa\u0142a przez d\u0142ugie lata), zebra\u0142 si\u0119 t\u0142um ch\u0119tnych do obejrzenia meczu ligowego wicemistrza Polski z poprzedniego sezonu Legii z posiadaj\u0105cym teoretycznie najlepsz\u0105 dru\u017Cyn\u0119 w kraju Górnikiem. W\u015Bród stoj\u0105cych w d\u0142ugich „ogonkach” do kas biletowych ros\u0142o podniecenie, które podgrzewa\u0142y informacje jakoby nie dla wszystkich ch\u0119tnych mia\u0142o starczy\u0107 biletów.
Rekruci – Bernard Blaut i Henryk Apostel, w wojskowych mundurach tu\u017C po przyj\u015Bciu do Legii.
„Szczególne emocje wywo\u0142ywa\u0142y pojedynki z ‘wojskowymi’. Pami\u0119tny w tamtym sezonie by\u0142 mecz z Legi\u0105 w Zabrzu. Pantoflowa poczta kolportowa\u0142a opowie\u015B\u0107 o s\u0142ynnym napastniku. Kibice plotkowali, \u017Ce Ernesta Pola przywieziono na stadion pijanego w karetce pogotowia. W pierwszej po\u0142owie mia\u0142 trze\u017Awie\u0107, a w drugiej strzela\u0142 bramki. Pi\u0142karz przedstawia\u0142 g\u0142o\u015Bn\u0105 w tamtym czasie spraw\u0119 zgo\u0142a inaczej: Tydzie\u0144 wcze\u015Bniej grali\u015Bmy w Bydgoszczy z Zawisz\u0105. Boisko by\u0142o pe\u0142ne kamyków, na jednym z nich rozci\u0105\u0142em sobie nog\u0119 tak, \u017Ce trzeba by\u0142o j\u0105 zszywa\u0107. Jak zaleci\u0142 lekarz, le\u017Ca\u0142em z tymi szwami w \u0142ó\u017Cku. Ale mieli\u015Bmy mecz w Zabrzu z Legi\u0105, a sytuacja w dru\u017Cynie by\u0142a katastrofalna. Z powodu chorób i kontuzji, atak w którym gra\u0142o si\u0119 jeszcze pi\u0119cioma pi\u0142karzami, przesta\u0142 praktycznie istnie\u0107. (...) Wtedy w\u0142a\u015Bnie przys\u0142ano po mnie do domu karetk\u0119. Wyci\u0105gni\u0119to mnie z \u0142ó\u017Cka i zawieziono pod szatni\u0119. Przez pierwsz\u0105 po\u0142ow\u0119, zgodnie z zaleceniami trenera, chodzi\u0142em tylko po boisku i straszy\u0142em rywali sw\u0105 obecno\u015Bci\u0105. Ale kiedy w szatni podczas przerwy zauwa\u017Cy\u0142em, \u017Ce szwy i tak pu\u015Bci\u0142y, za\u0142o\u017Cy\u0142em nakolanniki i zacz\u0105\u0142em gra\u0107. Strzeli\u0142em cztery bramki, wygrali\u015Bmy 5:1. I taka jest prawda – twierdzi\u0142 znakomity pi\u0142karz” – pisano w jubileuszowej ksi\u0119dze „Górnik Zabrze, dzieje legendy”. Co si\u0119 dzieje z Legi\u0105 – pytali kibice, gdy „wojskowi” w kiepskim stylu przegrali 1:5 z Górnikiem, mimo prowadzenia 1:0 po strzale Lucjana Brychczego. \u015Awiadkowie tego wydarzenia zapami\u0119tali jednak cztery bramki „chorego” Ernesta Pola i jeszcze pi\u0105tego gola, którym dobi\u0142 legionistów Edward Jankowski.
Maj 1964 roku. Fragment meczu koszykarzy Legii z ameryka\u0144sk\u0105 dru\u017Cyn\u0105 gwiazd NBA w Hali Gwardii.
Nie bez satysfakcji nale\u017Cy doda\u0107, \u017Ce 23 kwietnia 1961 roku na boisku w Bydgoszczy, w meczu Legii z Zawisz\u0105, w pierwszej dru\u017Cynie Legii zadebiutowa\u0142 m\u0142odziutki, niespe\u0142na osiemnastoletni junior Janusz \u017Bmijewski – posta\u0107 nietuzinkowa, która w pó\u017Aniejszym czasie odegra w historii klubu niebagateln\u0105 rol\u0119, zyskuj\u0105c przezwisko „Pele”, status gwiazdy Legii i reprezentacji Polski. „Wielce utalentowanym zawodnikiem wyda\u0142 mi si\u0119 równie\u017C Janusz \u017Bmijewski. Ale zawsze by\u0142 to dziwny ch\u0142opak. Zwyk\u0142 grywa\u0107 na pokaz, b\u0142ysn\u0105\u0107 jednym, dwoma fajerwerkami i... zwija\u0142 \u017Cagle. Systematyczno\u015B\u0107 w pracy nie by\u0142a jego siln\u0105 stron\u0105. Ech – wzdycha\u0142em od czasu do czasu – gdyby ten ch\u0142opiec móg\u0142 si\u0119 dogada\u0107 z trenerem Kazimierzem Górskim i solidnie trenowa\u0107, to by\u0142by bardzo silnym punktem dru\u017Cyny. Gra nietypowo, ma jakby wrodzony zwód, lubi nieschematyczne zagrywki” – pisa\u0142 o m\u0142odziutkim skrzyd\u0142owym Legii Jerzy Lechowski w ksi\u0105\u017Cce „Z juniorami przez stadiony Europy”.
Tak si\u0119 z\u0142o\u017Cy\u0142o, \u017Ce junior Legii Janusz \u017Bmijewski jest pierwszym pi\u0142karzem w historii klubu, który zdoby\u0142 medal – srebrny – dla Polski, w mi\u0119dzynarodowej imprezie pi\u0142karskiej rangi mistrzowskiej. Nale\u017Cy do s\u0142ynnego pokolenia pi\u0142karzy nazywanego „Portugalczykami” – zdobywców srebrnego medalu (wicemistrzostwa Europy) podczas XIV turnieju UEFA rozgrywanego w 1961 roku w Portugalii. „To by\u0142a bardzo silna ekipa, z Musia\u0142kiem, Kowalikiem, Hausnerem i Szo\u0142tysikiemna czele. Ja by\u0142em w szesnastce, ale w rezerwie. Odnie\u015Bli\u015Bmy tam wielki sukces. W finale ulegli\u015Bmy Portugalczykom 0:4, w sk\u0142adzie których wyró\u017Cnia\u0142y si\u0119 pó\u017Aniejsze wielkie gwiazdy Benfiki Lizbona, zdobywcy Pucharu Europy: Jose Torres i Jose Simoes. Wysoka przegrana wcale nie \u015Bwiadczy\u0142a o naszej s\u0142abo\u015Bci. Mecz grali\u015Bmy w os\u0142abieniu poniewa\u017C jedna z g\u0142ównych postaci naszej dru\u017Cyny – Rewilak – dozna\u0142 kontuzji i musia\u0142 opu\u015Bci\u0107 plac gry, a wtedy nie by\u0142o zmian. To by\u0142y pi\u0119kne chwile. Po powrocie do kraju trener Kazimierz Górski zabra\u0142 mnie do pierwszej dru\u017Cyny Legii” – wspomina\u0142 na \u0142amach NL popularny „Jojo”.
Na pocz\u0105tku maja Legia by\u0142a wspó\u0142organizatorem i uczestnikiem mi\u0119dzynarodowego turnieju pi\u0142karskiego z okazji jubileuszu 40-lecia „Przegl\u0105du Sportowego”. Trzeba przyzna\u0107, \u017Ce dzi\u0119ki staraniom organizatorów obsada turnieju by\u0142a imponuj\u0105ca. Rodzynkiem imprezy by\u0142 zespó\u0142 wielokrotnego mistrza Francji, dwukrotnego finalisty rozgrywek o Puchar Europy, s\u0142ynny Stade de Reims, w którego sk\u0142adzie najwi\u0119kszym blaskiem \u015Bwieci\u0142a gwiazda naszego rodaka Raymonda Kopy-Kopaszewskiego. Drugim zagranicznym rywalem Legii w tym turnieju by\u0142a reprezentacja Bu\u0142garii. Wobec tak atrakcyjnych rywali nie dziwne wydaje si\u0119 olbrzymie zainteresowanie turniejem warszawskich mi\u0142o\u015Bników pi\u0142ki no\u017Cnej. Poniewa\u017C pojemno\u015B\u0107 Stadionu Wojska Polskiego by\u0142a ograniczona do oko\u0142o 30 tysi\u0119cy miejsc, to kierownictwo klubu, wychodz\u0105c naprzeciw kibicom, postanowi\u0142o chocia\u017C cz\u0119\u015Bciowo je powi\u0119kszy\u0107 poprzez dostawienie dodatkowych \u0142awek. W sobotni wieczór, 6 maja 1961 roku, kibice zasiadaj\u0105cy na trybunach Stadionu Wojska Polskiego, byli \u015Bwiadkami wielkiej pi\u0142karskiej uczty w wykonaniu Legii i Stade de Reims (1:3). Cz\u0119ste oklaski i gor\u0105cy doping by\u0142y odpowiednim miernikiem wysokiego poziomu spotkania. Raymond Kopa ca\u0142y czas kontrolowa\u0142 gr\u0119 Stade de Reims, b\u0119d\u0105c niezrównanym re\u017Cyserem panuj\u0105cym nad pi\u0142k\u0105. Trzy bramki, które straci\u0142a Legia, pad\u0142y po akcjach Kopy. By\u0142 to niezwyk\u0142y strateg, st\u0105d nie mo\u017Ce dziwi\u0107 jego pseudonim – „Napoleon futbolu”.
Równie\u017C w maju, w tym\u017Ce samym roku, ku uciesze licznie zgromadzonej publiczno\u015Bci, na Stadionie X-lecia reprezentacja Polski z trzema legionistami w sk\u0142adzie – Jerzym Wo\u017Aniakiem,Edmundem Zientar\u0105 i Lucjanem Brychczym – pokona\u0142a dru\u017Cyn\u0119 ZSRR 1:0. Po bramce strzelonej z rzutu karnego przez Ernesta Pola samemu Lwu Jaszynowi, stadionem wstrz\u0105sn\u0119\u0142a trudna do opisania rado\u015B\u0107. Ówczesne zachowanie widzów by\u0142o specyficzne dla emocjonalnego klimatu okresu powojennego – powszechnej niech\u0119ci do „ruskich”. Wracaj\u0105c do Legii nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce niezbyt dobre przygotowanie dru\u017Cyny do sezonu by\u0142o a\u017C nadto widoczne w kolejnych spotkaniach ligowych. W codziennej gazecie Wojska Polskiego, „\u017Bo\u0142nierzu Wolno\u015Bci”, w numerze z 23 czerwca 1961 roku analizuj\u0105c gr\u0119 Legii napisano:
Stanis\u0142aw Fo\u0142tyn (z lewej) i jego nast\u0119pca w bramce „wojskowych” W\u0142adys\u0142aw Groty\u0144ski w szatni Legii.
W tym nierównym sezonie „wojskowi” najpierw – 3 wrze\u015Bnia w Poznaniu, w obecno\u015Bci 15 tysi\u0119cy widzów – pokonali Lecha 4:2. O tym meczu Zbigniew Korol, prowadz\u0105cy kronik\u0119 Legii, napisa\u0142: „Napastnicy nasi wykorzystywali b\u0142\u0119dy ambitnie, cho\u0107 chaotycznie graj\u0105cej defensywy Poznaniaków i st\u0105d do\u015B\u0107 pewne zwyci\u0119stwo. Nie\u017Ale zagra\u0142 m\u0142ody Janusz \u017Bmijewski, strzelec dwóch bramek”. Kolejnym razem pi\u0142karze Legii b\u0142ysn\u0119li 24 wrze\u015Bnia, kiedy to potrafili odprawi\u0107 6:0 (!) chorzowski Ruch, mszcz\u0105c si\u0119 za wcze\u015Bniejsz\u0105 pora\u017Ck\u0119 1:4. Ostatecznie Legia w sezonie 1961 zaj\u0119\u0142a w ekstraklasie trzecie miejsce. Dla wielu dru\u017Cyn by\u0142by to ogromny sukces i powód do rado\u015Bci, ale na ulicy \u0141azienkowskiej specjalnie si\u0119 nie cieszono, poniewa\u017C aspiracje dotycz\u0105ce „wojskowych” by\u0142y o wiele wi\u0119ksze.
Je\u015Bli chodzi o inne sekcje, to rok poolimpijski mo\u017Cna \u015Bmia\u0142o nazwa\u0107 okresem rozpr\u0119\u017Cenia. Nie zawiedli zdobywaj\u0105c dru\u017Cynowe tytu\u0142y mistrzów Polski gimnastycy i co ju\u017C by\u0142o tradycj\u0105 – po raz dziewi\u0105ty – pi\u0119\u015Bciarze. Bokserzy Legii w ostatniej walce o tytu\u0142 dru\u017Cynowego mistrza Polski 61’ spotkali si\u0119 z dru\u017Cyn\u0105 \u0141TS \u0141ab\u0119dy, rozstrzygaj\u0105c na swoj\u0105 korzy\u015B\u0107 spotkanie z dru\u017Cyn\u0105 ze \u015Al\u0105ska i tym samym zostaj\u0105c najlepsz\u0105 dru\u017Cyn\u0105 w kraju. Ciekawostk\u0105 jest to, \u017Ce Lucjan Brychczy – zanim trafi\u0142 do dru\u017Cyny pi\u0142karskiej \u0141TS \u0141ab\u0119dy – swoj\u0105 przygod\u0119 ze sportem zaczyna\u0142 od... boksu.
egioni\u015Bci podczas dekoracji za zdobycie Pucharu Polski w sezonie 1965/66. Od lewej stoj\u0105: Henryk Grzybowski, Henryk Apostel, Jerzy Wo\u017Aniak, Ryszard Skurzy\u0144ski, Wies\u0142aw Korzeniowski, Antoni Mahseli, Jacek Gmoch, Kazimierz Fr\u0105ckiewicz, Bernard Blaut, W\u0142adys\u0142aw Groty\u0144ski i Lucjan Brychczy.
Na Stadionie Wojska Polskiego systematycznie dokonywano zmian. Na rok 1961 zaplanowano wykonanie ogrodzenia wewn\u0119trznego z betonu i siatki, odgradzaj\u0105cego trybuny od boiska. Wykonuj\u0105c prace na stadionie nie zapomniano równie\u017C o kortach tenisowych. Postanowiono zlikwidowa\u0107 drewniane trybuny, które wskutek dzia\u0142a\u0144 atmosferycznych uleg\u0142y zniszczeniu. Na ich miejsce planowano wznie\u015B\u0107 nowe z \u017Celbetonu, na 5560 miejsc. 12 kwietnia 1962 roku sta\u0142 si\u0119 w historii ludzko\u015Bci dniem pobudzaj\u0105cym wyobra\u017Ani\u0119 i nadziej\u0119 na kolejne odkrycia. Wydarzeniem przykuwaj\u0105cym uwag\u0119 ca\u0142ego \u015Bwiata, by\u0142 108-minutowy lot kosmiczny dooko\u0142a globu ziemskiego – w kuli, która nie mia\u0142a skrzyde\u0142 – pierwszego cz\u0142owieka na \u015Bwiecie, radzieckiego kosmonauty Jurija Gagarina. W zwi\u0105zku z tym historycznym wydarzeniem w Warszawie zapanowa\u0142a euforia. Pod kioskami „Ruchu” ustawia\u0142y si\u0119 tasiemcowe kolejki, ka\u017Cdy Warszawiak chcia\u0142 mie\u0107 nadzwyczajny dodatek do gazet po\u015Bwi\u0119cony drodze Gagarina w kosmos. „Kolumb kosmosu” – krzycza\u0142y wielkie tytu\u0142y, których czo\u0142ówki opatrzono zdj\u0119ciem bohatera.
Tego dnia na ca\u0142ym \u015Bwiecie zapanowa\u0142 sza\u0142, nieprze\u017Cywany od zako\u0144czenia II wojny \u015Bwiatowej. Wcze\u015Bniej, bo w po\u0142owie lutego, w rozgrywkach polskiej pi\u0142ki nast\u0105pi\u0142y zmiany regulaminowe. Wzoruj\u0105c si\u0119 na wi\u0119kszo\u015Bci krajów Europy postanowiono wprowadzi\u0107 w Polsce system rozgrywek jesie\u0144-wiosna. Wobec czego na podstawie miejsc zaj\u0119tych w 1961 roku, licz\u0105c\u0105 14 dru\u017Cyn ekstraklas\u0119 podzielono na dwie grupy. Tym sposobem Legia znalaz\u0142a si\u0119 w grupie A, wspólnie z takimi zespo\u0142ami jak: Górnik Zabrze, Ruch Chorzów, Zag\u0142\u0119bie Sosnowiec, \u0141KS \u0141ód\u017A, Cracovia i Gwardia Warszawa. Decyzja o reorganizacji spowodowa\u0142a przyspieszenie rozgrywek. Tak wi\u0119c ten nietypowy sezon trwa\u0142 zaledwie pó\u0142 roku. „Zapowiada\u0142 si\u0119 wi\u0119c pracowity rok” – pisa\u0142 na kartach ksi\u0105\u017Cki „Pó\u0142 wieku z pi\u0142k\u0105” ówczesny trener Legii Kazimierz Górski. „Podejmuj\u0105c s\u0142u\u017Cb\u0119 wojskow\u0105 przybyli do Legii dobrze zapowiadaj\u0105cy si\u0119 pi\u0142karze: Józef Gruszka z Lipin, Joachim Krajczy z Gliwic, Marian Koprowski z Cz\u0119stochowy, Henryk Apostel z Bytomia i Bernard Blaut z Opola. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego rozpocz\u0105\u0142 Antoni Piechniczek, który równie\u017C wyl\u0105dowa\u0142 przy ulicy \u0141azienkowskiej. Do tego doszli utalentowani juniorzy. (...) Narybku wi\u0119c nie brakowa\u0142o, a na ka\u017Cd\u0105 pozycj\u0119 mia\u0142em kilku zawodników do wyboru. Chodzi\u0142o jedynie o to, aby ten wybór by\u0142 w\u0142a\u015Bciwy. Dobr\u0105 prognoz\u0105 nowego sezonu by\u0142o zwyci\u0119stwo (2:0 – przyp. red.) w Pucharze Polski nad Szombierkami w Bytomiu. W premierze ligowej byli\u015Bmy lepsi od Zag\u0142\u0119bia Sosnowiec o jedn\u0105 bramk\u0119 (1:0 – przyp. red.). Narodzi\u0142 si\u0119 wówczas partner dla Brychczego – gliwiczanin Krajczy. Potem jednak zespó\u0142 znów gra\u0142 w kratk\u0119 i sko\u0144czy\u0142o si\u0119 na pi\u0105tym miejscu. Identyczne zaj\u0119li\u015Bmy w rundzie jesiennej wed\u0142ug nowego systemu rozgrywek. By\u0142o to znacznie poni\u017Cej naszych ambicji, a tak\u017Ce mo\u017Cliwo\u015Bci. Ja tych mo\u017Cliwo\u015Bci nie potrafi\u0142em wykorzysta\u0107, postanowi\u0142em wi\u0119c odej\u015B\u0107” – pisa\u0142 Górski.
Trener Virgil Popescu udziela rad legioni\u015Bcie Jackowi Gmochowi.
Anegdot\u0105 wart\u0105 wspomnienia jest wizyta w lo\u017Cy honorowej Stadionu Wojska Polskiego jednej z najbardziej wp\u0142ywowych osobisto\u015Bci w \u015Bwiatowym futbolu. 1 kwietnia 1962 roku honorowym go\u015Bciem kierownictwa Legii na meczu z Cracovi\u0105 (3:2), by\u0142 prezes Realu Madryt, legendarny Santiago Bernabeu. Gwoli wyja\u015Bnienia nie przyjecha\u0142 kupowa\u0107 do najlepszej na \u015Bwiecie dru\u017Cyny „Królewskich” Lucjana Brychczego. Pan Bernabeu przebywa\u0142 w stolicy z dru\u017Cyn\u0105 koszykarzy mistrza Hiszpanii, która w rozgrywkach o Puchar Europy rywalizowa\u0142a z koszykarzami Legii. Mecz, który odby\u0142 si\u0119 w Warszawie 4 kwietnia 1962, \u015Bci\u0105gn\u0105\u0142 do Hali Gwardii nadkomplet publiczno\u015Bci. „By\u0142o ich oko\u0142o 5000 i nale\u017Cy \u017Ca\u0142owa\u0107, \u017Ce Warszawa nie posiada odpowiedniej sali, gdy\u017C mecz chcia\u0142o ogl\u0105da\u0107 co najmniej 10-15 tysi\u0119cy ludzi” – czytamy w klubowym „Sprawozdaniu”. Mecz Legii z os\u0142awionym Realem Madryt zako\u0144czy\u0142 si\u0119 zwyci\u0119stwem „Zielonych Kanonierów” 72:63 i by\u0142 jednym z najwi\u0119kszych sukcesów w historii sekcji koszykówki klubu z Warszawy.
Jeszcze zanim Kazimierz Górski odszed\u0142 z Legii, dru\u017Cyna pod jego wodz\u0105 walczy\u0142a o Puchar Przewodnicz\u0105cego St. Rady Narodowej. W pierwszym meczu mini turnieju, 19 wrze\u015Bnia na boisku Polonii, legioni\u015Bci wygrali ze Skr\u0105 Warszawa 4:1 (bramki: Brychczy, Apostel,B\u0142a\u017Cejewski i \u017Bmijewski). „Mimo \u0142atwego zwyci\u0119stwa i olbrzymiej przewagi, nasza dru\u017Cyna ogólnie prezentowa\u0142a si\u0119 bardzo s\u0142abo i nie wykaza\u0142a najwy\u017Cszej formy. Szczególnie s\u0142abo wypadli skrzyd\u0142owi: Tadeusz B\u0142a\u017Cejewski i Janusz \u017Bmijewski” – czytamy w klubowej kronice pióra Zbigniewa Korola. Niestety, w rozegranym 31 pa\u017Adziernika finale, podopieczni Górskiegomusieli uzna\u0107 wy\u017Cszo\u015B\u0107 pi\u0142karzy Gwardii Warszawa (2:5) i Puchar Przewodnicz\u0105cego St. Rady Narodowej pow\u0119drowa\u0142 na ulic\u0119 Rac\u0142awick\u0105. W tym miejscu nale\u017Cy sprostowa\u0107 b\u0142\u0119dn\u0105 informacj\u0119 autorów ksi\u0119gi jubileuszowej „Legia 1916-1966”, którzy mecze Legii o Puchar Przewodnicz\u0105cego St. Rady Narodowej odnotowali jako gry towarzyskie. Sched\u0119 po Kazimierzu Górskimpowierzono trenerowi dru\u017Cyny juniorów Legii, majorowi Longinowi Janeczkowi, który z m\u0142odymi legionistami zdoby\u0142 wicemistrzostwo Polski.
„To ciekawa sprawa z tym wicemistrzostwem, poniewa\u017C kierownictwo klubu nie by\u0142o zainteresowane treningiem m\u0142odego narybku. Po co juniorzy, skoro mo\u017Cna by\u0142o takiego a takiego zawodnika \u015Bci\u0105gn\u0105\u0107 jednym telefonem? Ja bardzo kocha\u0142em m\u0142odzie\u017C, tak sobie przygarn\u0105\u0142em tych ch\u0142opców, \u017Ce reprezentacja juniorów sk\u0142ada\u0142a si\u0119 prawie wy\u0142\u0105cznie z zawodników Legii. Mecz fina\u0142owy o tytu\u0142 mistrza Polski juniorów, to by\u0142 dla mnie wielki mecz. Bardzo go prze\u017Cy\u0142em, poniewa\u017C zmierzy\u0142y si\u0119 nim \u0141KS, którego by\u0142em wychowankiem i moja dru\u017Cyna, któr\u0105 stworzy\u0142em. Przegrali\u015Bmy 0:1. Niestety, z tego co zdo\u0142a\u0142em si\u0119 dowiedzie\u0107 po latach, \u0141KS nie wygra\u0142 z nami uczciwie. Do gry z nami wystawili starszych zawodników, którym podrobiono metryki” – wspomina\u0142 w wywiadzie dla „Naszej Legii” roz\u017Calony trener juniorów Longin Janeczek. Z kronikarskiego obowi\u0105zku nale\u017Cy odnotowa\u0107, \u017Ce fina\u0142owe spotkanie o mistrzostwo Polski juniorów pomi\u0119dzy dru\u017Cynami \u0141KS a Legi\u0105 (1:0), rozegrano 3 wrze\u015Bnia 1962 roku w Warszawie, na Stadionie X-lecia. Fina\u0142owe spotkanie dru\u017Cyna juniorów Legii rozegra\u0142a w nast\u0119puj\u0105cym sk\u0142adzie: Zbigniew Kali\u0144ski – Marek Potykanowicz, Jerzy Stanis\u0142awski, Karol Siara, Wiktor \u0141astowski, Jan Makowski, Bogus\u0142aw Komendarczyk, Wies\u0142aw Korzeniowski,Waldemar Obr\u0119bski, Jan Szczep\u0142ek i Krzysztof Siejko. Ponadto w dru\u017Cynie wyst\u0119powali: W\u0142odzimierz Janeczek, Miros\u0142aw Goszczy\u0144ski, Wojciech Konarzewski i Ronald Doubrawa.
Puchar Polski 1966 w r\u0119kach kapitana dru\u017Cyny Lucjana Brychczego.
\",\"index\":19,\"kind\":\"text\"},{\"type\":\"component\",\"id\":\"1224\",\"content\":\"Trofea Legii w specjalnej gablocie, umieszczonej przy trybunie krytej stadionu Legii na 50-lecie klubu.
Przejd\u017Amy teraz do spraw pi\u0119\u015Bciarstwa. Po raz kolejny dru\u017Cyna Legii nie da\u0142a si\u0119 zdystansowa\u0107 rywalom, zdobywaj\u0105c dziesi\u0105ty tytu\u0142 mistrza Polski, co by\u0142o osi\u0105gni\u0119ciem rekordowym. Legia by\u0142a najrówniejszym zespo\u0142em I ligi. Nale\u017Ca\u0142a te\u017C do najlepiej wyszkolonych technicznie dru\u017Cyn.
Z innych sekcji, oprócz pi\u0142karzy, w sezonie 1962 spory zawód sprawili siatkarze. Typowani na mistrza Polski grali jakby bez wiary we w\u0142asne si\u0142y. Udany sezon zaliczyli kolarze. Sekcja zacz\u0119\u0142a si\u0119 rozrasta\u0107, a jako ciekawostk\u0119 nale\u017Cy poda\u0107 fakt, \u017Ce to nie Legia \u015Bci\u0105ga\u0142a teraz do siebie zawodników, ale kluby zabiega\u0142y o to, by ich kolarzami w okresie odbywania s\u0142u\u017Cby wojskowej zainteresowa\u0142a si\u0119 Legia.
W 1963 roku, na skutek niedbalstwa kierownictwa sekcji lekkoatletyki WKS Legia, mia\u0142 miejsce skandal z niedopuszczeniem lekkoatletycznej dru\u017Cyny juniorów Legii do mistrzostw Polski w Poznaniu. „Dlaczego zasadnicz\u0105 kar\u0119 za zaniedbania etatowych pracowników klubu ponosz\u0105 m\u0142odzi zawodnicy? Czy to jest wychowawcze, mobilizuj\u0105ce?” – oburzali si\u0119 komentatorzy sportowi na \u0142amach wielu pism. Nie by\u0142 to jedyny zgrzyt dotycz\u0105cy Legii. Spraw\u0105, która pod koniec 1963 roku odbi\u0142a si\u0119 szerokim echem w krajowej opinii sportowej, by\u0142o ukaranie walkowerem siatkarzy Legii za opuszczenie parkietu podczas meczu z zespo\u0142em Che\u0142mca w Wa\u0142brzychu. „Dalecy jeste\u015Bmy od ferowania wyroków, wydaje si\u0119 jednak mimo wszystko, i\u017C spotkanie Che\u0142miec Wa\u0142brzych – Legia, nie przebiega\u0142o w atmosferze, która sprzyja\u0142aby prowadzonej od kilku miesi\u0119cy na naszych boiskach akcji fair play” – broniono siatkarzy Legii na szpaltach „\u017Bo\u0142nierza Wolno\u015Bci”.
Rok 1966. Powitanie zawodników przed meczem Legii z Tottenhamem (2:0), rozegranym na stadionie X-lecia w Warszawie z okazji 50-lecia klubu z \u0141azienkowskiej.
Bardzo obiecuj\u0105co sezon 1963/1964 rozpocz\u0119li pi\u0142karze. Trener Janeczek na fali popularno\u015Bci „brasiliany”, d\u0105\u017Cy\u0142 do wprowadzenia nowego stylu gry – 4-2-4, stosowanego wówczas przez wi\u0119kszo\u015B\u0107 dru\u017Cyn \u015Bwiata. Dla Legii by\u0142o to dobre poci\u0105gni\u0119cie, poniewa\u017C w pierwszych dwóch spotkaniach zwyci\u0119\u017Cy\u0142a kolejno Pogo\u0144 Szczecin (5:2) i \u0141KS (4:1), przy czym w meczu z \u0142odzianami hat-trickiem popisa\u0142 si\u0119 Janusz \u017Bmijewski. Z kolei w meczu z Ruchem (4:0), podobnego wyczynu dokona\u0142 Lucjan Brychczy. Po tym spotkaniu „Trybuna Ludu” tytu\u0142uj\u0105c swoje sprawozdanie „Legia rozegra\u0142a najlepszy mecz sezonu”, pisa\u0142a: „Pi\u0142karze Legii nawi\u0105zuj\u0105 w tym sezonie do swych najlepszych tradycji”. Zawodnicy Legii na tyle opanowali nowy system gry wdra\u017Cany im przez trenera Janeczka, \u017Ce uro\u015Bli do roli faworyta rozgrywek ligowych.
19 pa\u017Adziernika 1963 roku przy ulicy \u0141azienkowskiej „wojskowi” rozegrali fantastyczne spotkanie z Górnikiem Zabrze, wygrywaj\u0105c 2:0. Najpierw w 7. minucie Huberta Kostk\u0119 pokona\u0142 Lucjan Brychczy. Pó\u017Aniej obro\u0144ca Legii Jerzy Wo\u017Aniak kapitalnym strza\u0142em z rzutu wolnego podwy\u017Cszy\u0142 na 2:0. By\u0142 to gol z rodzaju – „stadiony \u015Bwiata”. Po meczu kibice zgodnie twierdzili, \u017Ce by\u0142 to strza\u0142 \u017Cycia Wo\u017Aniaka i ju\u017C tylko dla obejrzenia tej „bomby” warto by\u0142o przyj\u015B\u0107 na Stadion Wojska Polskiego. Po zako\u0144czeniu rundy jesiennej sezonu 1963/1964, Legia zajmowa\u0142a najbardziej eksponowane miejsce w tabeli – zdobywaj\u0105c tytu\u0142 mistrza pó\u0142metka rozgrywek. Z kronikarskiego obowi\u0105zku nale\u017Cy przypomnie\u0107, \u017Ce równie dobrze legioni\u015Bci radzili sobie w rozgrywkach o Puchar Polski. Legend\u0105 obrós\u0142 pojedynek Legii z A-klasowym Mazurem Karczew. W miasteczku s\u0142yn\u0105cym przede wszystkim z doskona\u0142ej kie\u0142basy, na „karczewskiej \u0142\u0105czce” – jak nazywano stadionik Mazura – zjawi\u0142a si\u0119 s\u0142ynna Legia, lider ligowych rozgrywek. Niespodzianki nie by\u0142o, legioni\u015Bci szybko strzelili pi\u0119\u0107 bramek, w dalszej cz\u0119\u015Bci gry pozwalaj\u0105c sobie na pozorowanie gry. Dodatkow\u0105 zdobycz\u0105 pucharowej potyczki z A-klasowym Mazurem, by\u0142o odkrycie dla Legii W\u0142adys\u0142awa Groty\u0144skiego i Feliksa Niedzió\u0142ki.
Rewelacyjna postawa Legii sk\u0142oni\u0142a dowództwo armii, by „wojskowi”, wzmocnieni kilkoma zawodnikami z innych klubów, reprezentowali Wojsko Polskie na turnieju pi\u0142karskim Spartakiady Armii Zaprzyja\u017Anionych, odbywaj\u0105cej si\u0119 w dalekim Wietnamie. Zgodnie z ówczesn\u0105 propagand\u0105 impreza ta zosta\u0142a rozdmuchana do granic absurdu. Wobec czego dochodzi\u0142o do tak kuriozalnych sytuacji, jak ubieranie w mundur... cywila Henryka Grzybowskiego. Udzia\u0142 w SAZ reprezentacji Wojska Polskiego, opartej na zawodnikach Legii, nie wypad\u0142 zbyt okazale. Dru\u017Cyna zaj\u0119\u0142a szóste miejsce, a zwyci\u0119\u017Cy\u0142a reprezentacja Armii Czerwonej. Dobra postawa pi\u0142karzy Legii w lidze, jak i rozgrywkach o Puchar Polski, nie by\u0142a gwarantem pracy z dru\u017Cyn\u0105 dla trenera Longina Janeczka. Dlatego podczas rozgrywek, w tajemnicy przed wszystkimi, rozpocz\u0119to pertraktacje z Jugos\u0142owia\u0144skim trenerem Virgilem Popescu. Tak wi\u0119c gdy na skutek mozolnej pracy trenera Janeczka zawodnicy przyswajaj\u0105c nowy system gry nabrali szlifu... zmieniono szkoleniowca. Majora Longina Janeczka zast\u0105pi\u0142 reprezentant Jugos\u0142awii Virgil Popescu. Zmiana trenera nie wysz\u0142a dru\u017Cynie na dobre, „wojskowi” – zaliczaj\u0105c wiele wpadek – stracili szanse na mistrzowski tytu\u0142. Rekompensat\u0119 za niepowodzenie w lidze, stanowi\u0142y tytu\u0142 „króla strzelców” Brychczego (18 bramek) i zdobycie Pucharu Polski.
Reprezentacja Warszawy w pi\u0142ce no\u017Cnej z Pucharem Sto\u0142ecznej Rady Narodowej. W górnym rz\u0119dzie od lewej: Walerian Kisieli\u0144ski (trener), Krystian Michalik (Gwardia), Zbigniew Pocialik (Gwardia), Antoni Mahseli (Legia), Antoni Trzaskowski (Legia), W\u0142adys\u0142aw Groty\u0144ski (Legia), Kazimierz Deyna (Legia), Ryszard Kielak (Gwardia). W dolnym rz\u0119dzie od lewej: Feliks Niedzió\u0142ka (Legia), Stanis\u0142aw Fo\u0142tyn (Legia), Wies\u0142aw Korzeniowski (Legia), Lucjan Brychczy (Legia), Jacek Gmoch (Legia), Joachim Marks (Gwardia) i Robert Gadocha (Legia).
Zdobycie przez Legi\u0119 Pucharu Polski w sezonie 1963/1964, po nieudanym sezonie w lidze, by\u0142o nagrod\u0105 pocieszenia. Nie ulega w\u0105tpliwo\u015Bci, \u017Ce to pi\u0142karze spod znaku „eLki” byli faworytami meczu fina\u0142owego, w którym mieli si\u0119 zmierzy\u0107 z bytomsk\u0105 Poloni\u0105. Po pierwsze Legia po raz czwarty gra\u0142a w finale tych rozgrywek, a Polonia po raz pierwszy. Po drugie, fina\u0142owy mecz rozgrywano na Stadionie X-lecia w Warszawie, legioni\u015Bci grali wi\u0119c jakby na swoim stadionie. Wobec powy\u017Cszego zanim jeszcze pi\u0142karze wybiegli na boisko... dla wi\u0119kszo\u015Bci kibiców Legia ju\u017C by\u0142a triumfatorem rozgrywek. \u017Bycie jak zwykle zweryfikowa\u0142o nieco te plany i pi\u0142karze Legii na ostateczny sukces musieli si\u0119 mocno napracowa\u0107, wygrywaj\u0105c dopiero po dogrywce 2:1. Chocia\u017C mecz rozgrywano 1 maja 1964 roku, to na skutek dogrywki ko\u0144czono go w ciemno\u015Bciach. Pi\u0142ka i zawodnicy gin\u0119li w mroku i kiedy na trybunach zacz\u0119to mówi\u0107 o powtórce fina\u0142u, Henryk Apostelw 118. minucie strzeli\u0142 zwyci\u0119skiego gola.
Zdobywaj\u0105c po raz trzeci w historii klubu Puchar Polski, dru\u017Cyna Legii wyst\u0105pi\u0142a w nast\u0119puj\u0105cym sk\u0142adzie: Stanis\u0142aw Fo\u0142tyn, Antoni Mahseli, Antoni Piechniczek, Jacek Gmoch, Antoni Trzaskowski, Joachim Krajczy, Wies\u0142aw Korzeniowski, Janusz \u017Bmijewski, Lucjan Brychczy, Henryk Apostel i Hubert Kulanek. W powy\u017Cszym zestawieniu z pewno\u015Bci\u0105 razi brak takich nazwisk jak: Jerzy Wo\u017Aniak, Henryk Grzybowski i Bernard Blaut. Jerzy Wo\u017Aniakpauzowa\u0142 na skutek z\u0142amania r\u0119ki, Henryka Grzybowskiego z gry wykluczy\u0142a kontuzja pachwin, natomiast Bernard Blaut po zako\u0144czeniu s\u0142u\u017Cby wojskowej zdecydowa\u0142 si\u0119 zosta\u0107 w Legii i w zwi\u0105zku z tym dzia\u0142acze Odry Opole robili ogromne trudno\u015Bci. Oto jak „\u017Bo\u0142nierz Wolno\u015Bci” relacjonowa\u0142 zaistnia\u0142\u0105 sytuacj\u0119:
By zdyskredytowa\u0107 Bernarda Blauta w oczach opinii publicznej, dzia\u0142acze z jego macierzystego klubu rozpu\u015Bcili po kraju plotk\u0119, jakoby pi\u0142karz za\u017C\u0105da\u0142 od Odry horrendalnych pieni\u0119dzy w kwocie 70 tysi\u0119cy z\u0142otych... tytu\u0142em strat za gr\u0119 w „wojskowej” Legii za skromny \u017Co\u0142d. Natomiast Legia w przypadku pozostania Blauta w Warszawie i pe\u0142nienia przeze\u0144 s\u0142u\u017Cby nadterminowej, obieca\u0142a spe\u0142ni\u0107 jego finansowe oczekiwania. By\u0142y to brednie wyssane z palca. „Przecie\u017C stwierdzenie przez dzia\u0142aczy, i\u017C zawodnik zwróci\u0142 si\u0119 do nich z propozycj\u0105 wyp\u0142acenia 70 tysi\u0119cy z\u0142otych, kwalifikuje si\u0119 do rozpatrzenia przynajmniej przez nasze sportowe w\u0142adze, gdy\u017C jest to nadu\u017Cycie nie tylko etyki zasad sportowca” – czytamy w archiwalnym numerze „Sportowca”.
W maju 1964 roku dosz\u0142o do jak\u017Ce spektakularnego spotkania z udzia\u0142em koszykarzy Legii, który w wype\u0142nionej po brzegi Hali Gwardii zmierzyli si\u0119 z dru\u017Cyn\u0105... gwiazd NBA. „Przyjechali naprawd\u0119 najbogatsi z NBA, a my, to biedna Legia, która na europejskim poziomie gra\u0142a, ale w rywalizacji klubowej” – wspomina\u0142 w jednym z wywiadów ówczesny koszykarz Legii Andrzej Pstroko\u0144ski. „Przed wyj\u015Bciem na parkiet my\u015Bleli\u015Bmy o jednym, by si\u0119 nie skompromitowa\u0107. No, ch\u0142opaki, idziemy na bój... mo\u017Ce ostatni – mówili\u015Bmy sobie” – ci\u0105gn\u0105\u0142 dalej swoj\u0105 opowie\u015B\u0107 koszykarz Legii. „Trzymali\u015Bmy si\u0119 przez ponad pó\u0142 godziny, potem Amerykanie zrobili wynik z przewag\u0105 20 punktów. To by\u0142 \u015Bwietny wynik, poniewa\u017C pó\u017Aniej innych walili po 50 punktów” – podkre\u015Bla\u0142 z dum\u0105 Pstroko\u0144ski. Po meczu – wzorem pi\u0142karzy – koszykarze Legii poszli z gwiazdami \u015Bwiatowej koszykówki troch\u0119 si\u0119 zabawi\u0107. „By\u0142y dziewczyny i w ogóle...” – rozmarzy\u0142 si\u0119 by\u0142y as koszykarskiej dru\u017Cyny Legii. „My, koszykarze, do Grandu wchodzili\u015Bmy jak do siebie. Pi\u0142karze, oni mieli inne miejsca pobytu, szli na ilo\u015B\u0107, a my na jako\u015B\u0107. Siatkarze si\u0119 wtedy nie liczyli” – podsumowa\u0142 Pstroko\u0144ski.
Trener Jaroslav Vejvoda podczas zaj\u0119\u0107 z pi\u0142karzami Legii – z lewej dwie wielkie gwiazdy w jego dru\u017Cynie: Lucjan Brychczy i Kazimierz Deyna. Za szkoleniowcem stoi W\u0142adys\u0142aw D\u0105browski.
Zdobywaj\u0105c Puchar Polski jedenastka pi\u0142karskiej Legii reprezentowa\u0142a Polsk\u0119 w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów. Jej przeciwnikiem by\u0142a dru\u017Cyna Admiry Wiede\u0144. „Wojskowi” po dobrej grze, wygrywaj\u0105c w Wiedniu (2 wrze\u015Bnia 1964 roku 3:1, bramki: Brychczy i \u017Bmijewski – dwie) i w Warszawie (23 wrze\u015Bnia 1:0, bramka Brychczy), tym samym zostali pierwsz\u0105 dru\u017Cyn\u0105 z Polski, która awansowa\u0142a do drugiej rundy europejskich pucharów. Kolejnym pucharowym rywalem Legii by\u0142 turecki zespó\u0142 Galatasaray Stambu\u0142, z którym by awansowa\u0107 do dalszej fazy rozgrywek PZP, legioni\u015Bci stoczyli trzy mecze: kolejno wygrywaj\u0105c w Warszawie (2:1), przegrywaj\u0105c w Stambule (0:1) i wygrywaj\u0105c (1:0) na neutralnym terenie w Bukareszcie. Kiedy poznano przeciwnika Legii w \u0107wier\u0107finale rozgrywek o PZP, którym okaza\u0142 si\u0119 silny niemiecki zespó\u0142 TSV 1860 Monachium, dzia\u0142acze przeczuwali koniec pucharowej przygody. I mieli racj\u0119. Ju\u017C w pierwszym meczu w Warszawie (3 marca 1965 roku), po fatalnych b\u0142\u0119dach rezerwowego bramkarza Ignacego Penconka (pierwszy bramkarz Stanis\u0142aw Fo\u0142tyn mia\u0142 z\u0142aman\u0105 r\u0119k\u0119), Legia przegra\u0142a 0:4. W mi\u0119dzyczasie trzeci bramkarz Legii W\u0142adys\u0142aw Groty\u0144ski w wojskowej kantynie powa\u017Cnie poturbowa\u0142 jednego z zapa\u015Bników, za co trafi\u0142 do „ancla”. W obawie przed monachijskim blama\u017Cem zdesperowany trener Virgil Popescu szuka\u0142 pomocy w\u015Bród... dziennikarzy. Ci podpowiedzieli mu, \u017Ce w wojskowym areszcie siedzi ca\u0142kiem niez\u0142y bramkarz Groty\u0144ski. Trener pos\u0142ucha\u0142, wyci\u0105gn\u0105\u0142 bramkarza z ponurej celi, Legia (17 marca 1965 roku) zremisowa\u0142a w Monachium 0:0, a by\u0142y aresztant i debiutant w legijnej bramce zosta\u0142 okrzykni\u0119ty najlepszym zawodnikiem meczu. Od tamtej pory W\u0142adys\u0142aw Groty\u0144ski na d\u0142ugie lata zosta\u0142 pierwszym bramkarzem Legii.
Trener Tadeusz Chru\u015Bci\u0144ski z juniorami wywalczy\u0142 w 1969 roku tytu\u0142 mistrza Polski.
Po zako\u0144czeniu sezonu, kiedy rumu\u0144ski szkoleniowiec Virgil Popescu nie spe\u0142ni\u0142 oczekiwa\u0144 dzia\u0142aczy i rozwi\u0105zano z nim umow\u0119, prowadzenie dru\u017Cyny zaproponowano trenerowi rezerw ppor. Ignacemu Ordonowi. Ten odmówi\u0142 t\u0142umacz\u0105c, \u017Ce jeszcze nie jest gotowy i musi przynajmniej rok popracowa\u0107 z drug\u0105 dru\u017Cyn\u0105 Legii, by móg\u0142 oceni\u0107 przydatno\u015B\u0107 niektórych zawodników aspiruj\u0105cych do gry w pierwszej dru\u017Cynie. Wobec tego z Zawiszy Bydgoszcz rozkazem \u015Bci\u0105gni\u0119to mjr. Longina Janeczka. Ju\u017C wówczas dzia\u0142acze i pi\u0142karze Legii wyjazdy na mecze pucharowe traktowali jako okazj\u0119 do podreperowania swoich bud\u017Cetów. W archiwach zachowa\u0142y si\u0119 dokumenty z których wynika, \u017Ce przemytniczym procederem trudnili si\u0119 nawet najwy\u017Csi rang\u0105 dzia\u0142acze Legii. Na przyk\u0142ad podró\u017Cuj\u0105cy z pi\u0142karzami w roli asa kontrwywiadu gen. bryg. Tadeusz Jedynak, wykorzystuj\u0105c swój paszport dyplomatyczny przewozi\u0142 w du\u017Cej skrzyni z Monachium futra, które by\u0142y... w\u0142asno\u015Bci\u0105 zawodników. Przywo\u017Cono te\u017C do kraju towary, które mo\u017Cna by\u0142o szybko spieni\u0119\u017Cy\u0107. To by\u0142 pocz\u0105tek przemytniczej historii, która w pó\u017Aniejszych czasach odcisn\u0119\u0142a pi\u0119tno na dobrym imieniu Legii.
Rzadko si\u0119 zdarza, by rzeczywisto\u015B\u0107 by\u0142a tak pi\u0119kna jak marzenia. Tak by\u0142o na XVIII Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, gdzie polscy zawodnicy wywodz\u0105cy si\u0119 z Legii odnie\u015Bli wiele cennych zwyci\u0119stw, przywo\u017C\u0105c do kraju grad medali. Pi\u0119\u015Bciarz Legii Jerzy Grudzie\u0144 spe\u0142ni\u0142 marzenia wszystkich kibiców i dzia\u0142aczy o olimpijskim z\u0142ocie. By\u0142 pierwszym sportowcem Legii, który zdoby\u0142 mistrzostwo olimpijskie. „Dekoracja z\u0142otym medalem, spiker wymienia nazwisko zwyci\u0119zcy ‘Grudzie\u0144-san’. W\u0142odzimierz Reczek zawiesza z\u0142oty medal na szyi rodaka” – pisano w ksi\u0105\u017Cce „Bij mistrza”. „W Warszawie wielka feta. Pani Irena – ma\u0142\u017Conka, synowie Mariusz i Robert, byli bardzo dumni z m\u0119\u017Ca i tatusia. Ze swojego Józka” – czytamy dalej. Poza nim medale na olimpiadzie w Tokio zdobywali nast\u0119puj\u0105cy legioni\u015Bci: kpt. Marian Foik – srebro w sztafecie 4x400, Jerzy Ró\u017Cycki – srebro we florecie, kpt. Marian Zieli\u0144ski – br\u0105z w podnoszeniu ci\u0119\u017Carów, plut. Andrzej Bade\u0144ski – br\u0105z w biegu na 400 m., Maria Golimowska i Danuta Kordaczuk – br\u0105z w siatkówce, kpt. Jerzy Paw\u0142owski, kpt. Andrzej Pi\u0105tkowski i Ryszard Zub– br\u0105z w dru\u017Cynie szablowej.
1 pa\u017Adziernika 1969 roku. Losowanie stron boiska przed meczem Legii z UT Arad, w ramach eliminacji Pucharu Klubowych Mistrzów Europy. Legia odnios\u0142a w tym spotkaniu rekordowe zwyci\u0119stwo w pucharach (8:0). Z lewej kapitan Lucjan Brychczy.
15 pa\u017Adziernika 1967 roku przeszed\u0142 do historii klubu. W meczu z Poloni\u0105 Bytom (0:0) Lucjan Brychczy po raz 500 wyst\u0105pi\u0142 w barwach Legii! Rzadki to pi\u0142karski jubileusz, dlatego przed rozpocz\u0119ciem meczu odby\u0142a si\u0119 mi\u0142a uroczysto\u015B\u0107, podczas której kierownictwo klubu wr\u0119czy\u0142o „Kiciemu” bukiet kwiatów i okoliczno\u015Bciowy, pi\u0119knie haftowany proporczyk. W roku 1967 zako\u0144czyli tak\u017Ce swe bogate kariery sportowe zas\u0142u\u017Ceni pi\u0142karze Legii, reprezentanci Polski i olimpijczycy (1960): Jerzy Wo\u017Aniak i Henryk Grzybowski. Po zako\u0144czeniu rundy jesiennej 1967/68 dru\u017Cyna Legii wyruszy\u0142a na dwa mecze do Afryki. Spotkania te stanowi\u0142y u\u015Bwietnienie imprezy zorganizowanej z okazji \u015Bwi\u0119ta narodowego Algierii. W pierwszym spotkaniu, rozegranym 31 pa\u017Adziernika 1967 roku w Oranie, Legia wygra\u0142a z m\u0142odzie\u017Cow\u0105 reprezentacj\u0105 Algierii 1:0, po bramce strzelonej przez Janusza \u017Bmijewskiego.
W drugim meczu, który odby\u0142 si\u0119 1 listopada 1967 roku w Algierze, Legia tym razem zremisowa\u0142a z reprezentacj\u0105 Algierii 2:2, po bramkach Brychczego i Gadochy. Ten mecz zyska\u0142 szczególn\u0105 opraw\u0119. Trybuny stadionu wype\u0142nione by\u0142y kilkudziesi\u0119cioma tysi\u0105cami kibiców, a w lo\u017Cy honorowej zasiad\u0142 przewodnicz\u0105cy algierskiej rady rewolucyjnej, odpowiednik naszego premiera, Bumedien. Ma\u0142o brakowa\u0142o, by ten wyjazd zako\u0144czy\u0142 si\u0119 mi\u0119dzynarodowym skandalem. Wed\u0142ug wcze\u015Bniejszych ustale\u0144 algierczycy mieli przed meczem zap\u0142aci\u0107 pi\u0142karzom Legii. Poniewa\u017C nie wywi\u0105zali si\u0119 z umowy, trener Jaroslav Vejvoda poleci\u0142 zawodnikom, by ci nie wychodzili na boisko. Jednak na wyra\u017Ane polecenie w\u0142adz partyjnych – na trybunach stadionu w sk\u0142adzie polskiej delegacji zasiada\u0142 wicepremier PRL tow. Piotr Jaroszewicz, co w tamtych czasach znaczy\u0142o „propozycj\u0119 nie do odrzucenia” – legioni\u015Bci rozegrali spotkanie. Co ciekawe tego polityka w ogóle nie widywano na meczach Legii. W\u0142adza ludowa PRL-u, dokonuj\u0105c kolejnego wielkiego kroku umocnienia autorytarnych rz\u0105dów, wprowadzi\u0142a do konstytucji zapis, \u017Ce PZPR jest kierownicz\u0105 si\u0142\u0105 narodu, a Polska jest krajem socjalistycznym zwi\u0105zanym sojuszem z ZSRR, za\u015B prawa obywateli maj\u0105 by\u0107 uzale\u017Cnione od wype\u0142nienia przez nich obowi\u0105zku wobec socjalistycznego pa\u0144stwa. Przeciwko takim zapisom o\u015Bmielili si\u0119 zbuntowa\u0107 studenci Uniwersytetu Warszawskiego i innych uczelni.
poniewa\u017C ten dwumecz by\u0142 popisem gry w\u0142a\u015Bnie Lucjana Brychczego, zdobywcy wszystkich trzech bramek – 4 marca w Warszawie (1:1) i 18 marca w Stambule (2:0).
Dru\u017Cyna stworzona przez trenera Vejvod\u0119, a pó\u017Aniej prowadzona przez trenera Edmunda Zientar\u0119, podbijaj\u0105c Europ\u0119 nie mia\u0142a tak\u017Ce równych sobie w kraju, si\u0119gaj\u0105c w dobrym stylu po premi\u0119 pó\u0142metka rozgrywek ekstraklasy sezonu 1969/1970, przez co ponownie zyska\u0142a miano „Wielkiej Legii”. Awansuj\u0105c do pó\u0142fina\u0142u rozgrywek o Puchar Mistrzów Klubowych Europy, pi\u0142karze z Warszawy znale\u017Ali si\u0119 w elicie czterech najlepszych dru\u017Cyn kontynentu, obok takich pi\u0142karskich pot\u0119g jak: zdobywca trofeum z 1967 roku Celtic Glasgow, mistrz Anglii Leeds United, czy mistrz Holandii Feyenoord Rotterdam. W wyniku losowania na drodze legionistów stan\u0105\u0142 s\u0142ynny Feyenoord Rotterdam. Na pierwszy mecz (1 kwietnia 1970 roku) przyby\u0142o do Warszawy kilkaset holenderskich kibiców. Zrozumia\u0142e wi\u0119c, \u017Ce w kraju rz\u0105dzonym przez komunistów tak niecodzienni go\u015Bcie wywo\u0142ali ogromne zainteresowanie funkcjonariuszy bezpieki. W zwi\u0105zku z tym oddelegowano do ich inwigilacji kilkudziesi\u0119ciu tajnych wywiadowców. Ludzie, widz\u0105c poubieranych w oryginalne cylindry w czerwone i bia\u0142e pasy, przystrojonych szalikami w tych samych kolorach i z klubowymi flagami w r\u0119kach, przewracali oczami. Wówczas to po raz pierwszy Polacy mogli si\u0119 przekona\u0107 w jaki sposób potrafi\u0105 by\u0107 zwi\u0105zani ze swoim klubem kibice. Przyjezdni zaprezentowali co\u015B, co by\u0142o w Polsce zupe\u0142nie nieznane. Pogoda niestety nie dopisa\u0142a, nieustannie padaj\u0105cy deszcz zmieni\u0142 boisko w b\u0142otn\u0105 ma\u017A, po której trudno by\u0142o si\u0119 zawodnikom obydwu dru\u017Cyn porusza\u0107. Nie u\u0142atwia\u0142o to gry, powoduj\u0105c kilka zmarnowanych sytuacji przez pi\u0142karzy Legii. Najpierw Lucjan Brychczy, a pó\u017Aniej Jan Ma\u0142kiewicz, nie wykorzystali swoich „setek”. „Na suchym boisku i Brychczy i Ma\u0142kiewicz wykorzystaliby je z lepszym skutkiem” – pisano w „PS”. Legioni\u015Bci nie wykorzystali wielkiej szansy, a bezbramkowy remis by\u0142 sukcesem dru\u017Cyny z Holandii. Na drugi dzie\u0144 po meczu pod budkami z piwem i kawiarniami ca\u0142ej Warszawy mieszka\u0144cy stolicy rozprawiali o meczu, kibicach Feyenoordu, straconej szansie i sytuacjach Brychczego oraz Ma\u0142kiewicza.
Przed odlotem do Rotterdamu na mecz rewan\u017Cowy na lotnisku Ok\u0119cie mia\u0142o miejsce wydarzenie, które odcisn\u0119\u0142o trwa\u0142e pi\u0119tno na historii Legii. Po tym, jak odprawiono wszystkich uczestników wyjazdu, w hali odpraw ponownie zjawi\u0142o si\u0119 dwóch celników, którzy poprosili zawodników Legii – W\u0142adys\u0142awa Groty\u0144skiego i Janusza \u017Bmijewskiego – do... kontroli osobistej. Okaza\u0142o si\u0119, \u017Ce obaj pi\u0142karze maj\u0105 przy sobie znaczn\u0105 sum\u0119 dolarów. „Po przeprowadzonej odprawie celnej przedstawiciel kierownictwa klubu – z-ca sekretarza Generalnego mjr Korol – na sygna\u0142 przedstawiciela Punktu Kontroli Granicznej, wspólnie z nim dokona\u0142 rozmowy z zawodnikami: sier\u017C. Groty\u0144skim i sier\u017C. \u017Bmijewskim, polecaj\u0105c zostawi\u0107 obc\u0105 walut\u0119, któr\u0105 przy sobie posiadaj\u0105. Rozmowa by\u0142a przeprowadzona dyskretnie, a zawodnik \u017Bmijewski natychmiast przekaza\u0142 ponad dwa tysi\u0105ce dolarów USA” – czytamy z notatki s\u0142u\u017Cbowej wiceprezesa WKS Legia, p\u0142k. Edwarda Potorejko. Warunki w jakich znale\u017Ali si\u0119 pi\u0142karze Legii nie pozwala\u0142y na koncentracj\u0119 przed tak wa\u017Cnym dla Legii meczem. Zestresowani legioni\u015Bci 15 kwietnia 1970 roku ulegli w Rotterdamie dru\u017Cynie Feyenoordu 0:2, nie awansuj\u0105c do fina\u0142u najwa\u017Cniejszych rozgrywek klubowych w Europie. Po powrocie do kraju obydwu pi\u0142karzy ukarano op\u0142at\u0105 celno-skarbow\u0105, d\u0105\u017C\u0105c do zatuszowania sprawy. „Ju\u017C samo to, \u017Ce po interwencji gen. Huszczy pozwolono nam lecie\u0107 do Holandii \u015Bwiadczy\u0142o, \u017Ce tej sprawie zostanie ukr\u0119cony \u0142eb. Tak te\u017C si\u0119 sta\u0142o. Wojsko i Legia j\u0105 zatuszowa\u0142y. Sko\u0144czy\u0142o si\u0119 na karach dyscyplinarnych – zawieszeniu przez klub i grzywnie 15 tys. z\u0142otych, któr\u0105 pomog\u0142a mi sp\u0142aci\u0107 Legia. Opowie\u015Bci o tym, \u017Ce pilnowa\u0142 nas ca\u0142y czas, by\u015Bmy nie zostali w Holandii, ca\u0142y autokar ludzi bezpieki to jest pic. Mieli\u015Bmy z W\u0142adkiem paszporty i gdyby\u015Bmy chcieli, zostaliby\u015Bmy w Holandii bez problemu. Dopiero pó\u017Aniej, po zako\u0144czeniu sezonu, gdzie nikt nie my\u015Bla\u0142 o aresztowaniach, wynik\u0142a sprawa koszykarzy Legii – z W\u0142odzimierzem Tramsem w roli g\u0142ównej” – prostuje na \u0142amach NL kr\u0105\u017C\u0105c\u0105 od dziesi\u0119cioleci b\u0142\u0119dn\u0105 tez\u0119 o „aferze na Ok\u0119ciu” jeden z jej uczestników, Janusz \u017Bmijewski.
Po zako\u0144czeniu pucharowej przygody dru\u017Cyna Legii jeszcze raz potwierdzi\u0142a swoja wy\u017Cszo\u015B\u0107 w kraju, zdobywaj\u0105c kolejny tytu\u0142 mistrza Polski sezonu 1969/1970.